środa, 19 marca 2025

Nie samymi półtorakami człowiek żyje - portret Zygmunta to tu, to tam!

Stwierdziłem, że raz na jakiś czas przyda się odskocznia. Co prawda tworząc blog określiłem się w jakim "zakresie" tematycznym będę tu publikował ale monogamia jest nudna ;) Oczywiście w odniesieniu do numizmatyki. Nawet Adam na swoim fanpejdżu na fb co rusz robi skok w bok ku szelągom. 

Parę szelągów mam ale bardziej dla uzupełnienia zbioru. Kierując się ku półtorakom bardziej "kręciła" mnie sprawa, że nie były "dobrze" skatalogowane i co rusz wyskakiwała jakaś nowa odmiana. W przeciwieństwie np. do trojaków, gdzie biblią dla ich fanów była monografia Igera, ortów z wyznawcami Szatalina, etc... A szelągami zajmował się np. Dariusz Marzęta. Na jego blogu zresztą na początku mojej numizmatycznej ścieżki* udało mi się wygrać dość ciekawy konkurs, który dotyczył facjat króla. Jednak pomimo zwycięstwa trojaki obszedłem szerokim łukiem. Patrząc na mój aktualny zbiór, ilość tych monet jest nad wyraz ascetyczna.

* Może uściślijmy - wtedy dokładnie na początku 3 etapu zainteresowania numizmatyką. 1 etap to była dziecinna zabawa z PRLem, monetami ze świata, które wujek wysypał ze swojej szuflady, kilka pierwszych lat 2złotówek z NG (m.in. Zygmunt August z 1996 kupiony za 20 złotych :P). Potem przerwa i zagłębianie się w II RP (nomen omen 2-gi etap). Po chaosie z PRLem, NG i resztą przyszedł czas na ustabilizowanie się i zakup pierwszego konkretnego "katalogu" - a mianowicie opracowania pana Jerzego Chałupskiego dla monet międzywojennych. Kawał świetnej literatury po tych wszystkich corocznych edycjach Fiszerów z cenami z kosmosu. To powinno być karalne. Pamiętam jak na targu staroci w Będzinie oglądałem monety międzywojenne i spytałem się o cenę 5 złotych ze statkiem. Pan starszy spojrzał na monetę, wyjął katalog (jaki to możecie łatwo odgadnąć) i wypalił mi cenę jak za stan I. Nie muszę też mówić chyba, że moneta pięknych nie była. Stan III to max. Oczywiście słyszałem, że to taki tradycyjny sposób, że można się targować itd, itp. Możliwe, ale jakoś nie miałem ochoty, skoro sprzedający ewidentnie traktuje mnie jak idiotę/frajera do skrojenia. Jak kupuje się chleb to nie słyszy na dzień dobry ceny typu "sto złotych panie drogi". Możesz się targować i można zejdziesz do dwudziestu-trzydziestu złotych. Tylko po co, skoro można kupić w sklepie za 1/2-1/3 tej ceny? I jeszcze paragon się czasem dostanie jak sprzedającym jest firma. Aha - raz kątem ucha usłyszałem rozmowę "dziadków" na straganie, już wiele lat później: "dziś to nie ma kupowaczy, są sami oglądacze". Jakby to powiedzieć, panowie drodzy, sami sobie zgotowaliście ten los. 

Kończąc ten wątek stwierdziłem, że II RP jednak fajna jest ale ja chciałbym "zejść niżej". Średniowiecze ciągnęło (nadal bardzo ciągnie) ale wtedy nie miałem praktycznie żadnej wiedzy. Nowożytność już była łagodniejsza (wiedza/cena/dostępność) ale jak już pisałem mój wybór padł na półtoraki Zygmunta III Wazy. No ale ze zbiorem (wysoce) wyspecjalizowanym jest m.in. taki problem, że traci się perspektywę. Dlatego po nasyceniu zbioru pewną ilością półtoraków zacząłem rozglądać się za innymi nominałami i władcami. 

No i stwierdziłem, że grosze w sumie fajne też są. No i znowu pojawia się Adam z jego katalogiem groszy Zygmunta III Wazy z lat 1623-1627. Żeby nie robić znów mu konkurencji "poszedłem" we wcześniejsze grosze (choć parę z ostatnich lat bicia jednak mam, nawet ilustrowane w jego katalogu xD). Zachęcił mnie m.in. wykład Marcina Żmudzina ze znanego (niedawno reaktywowanego blogu Spod Stempla):


Warto też wysłuchać drugiej części (tam nawet zostałem wspomniany :)


Nie zatrzymałem się tylko na groszach ZIIIW, bardzo dużo dały mi rozmowy z Grzegorzem Romańczykiem na temat groszy Zygmunta I Starego. Te też w miarę możliwości włączam do zbioru, choć przyznaję, że ciężej coś fajnego trafić gdy na horyzoncie są też np. grosze Batorego :D Póki co do zdobycia są jeszcze grosze Zygmunta II Augusta. Jakoś nigdy nie mam do nich szczęścia w licytacjach. Grosza krakowskiego Kazimierza Wielkiego chyba sobie odpuszczę ;), musi wystarczyć piękny grosz praski (też ilustrowany).

Przejdźmy jednak do rzeczonego portretu. O co z nim chodzi? Jeśli obejrzeliście pierwszy film o groszach to w 18 minucie Marcin wspomina o popiersiu w płaszczu grosza olkuskiego z 1594:

Tutaj akurat moneta z aukcji WCN z wyraźniejszymi detalami.

A teraz porównajmy te dwie twarze:


Tą po prawej wyciąłem w programie graficznym z w/w grosza. A kto mi powie, z jakiej monety jest ta po lewej? I czy ten sam artysta mógł je zrobić? Detal w postaci krzyża/kuli na czubku korony wydaje się, że można pominąć. Na moje oko (i nie tylko moje) to efekt pracy tego samego człowieka.

Dla przypomnienia - grosze z lat 1593-1594 roku z Olkusza walcowano. Trojaki z walca pojawiają się już w 1592 roku ale twarz jest groteskowa, z długim kinolem:

Dopiero w 1593 być może mincerz nabrał wprawy i zarówno trojaki,

jak i grosze,

wyglądają stylistycznie bardzo podobnie. 

W 1594 trojaków z walca już nie ma (a przynajmniej mi o tym nic nie wiadomo), ale grosze nadal są tłoczone. Oczywiście, tak jak mówił Marcin Żmudzin przeważają popularniejsze odmiany, tożsame jeśli chodzi o wygląd z wcześniejszymi groszami z 1593 roku.

Monetka też ilustrowana... w katalogu ś.p. Dutkowskiego w PN

Jednak z jakiegoś powodu na emisjach z płaszczem nie ma Dzbanka (nie wiemy nic o osobie, do która "legitymuje" się tym znakiem menniczym). Pisał zresztą o tym też Dariusz na swoim blogu

No i teraz pytanie, gdzie ten portret (z grosza z 1594 z płaszczem) mógł się powtórzyć? W Olkuszu? Ja nie znalazłem, choć może za słabo szukałem.

Znalazłem za to gdzie indziej. Gdzie?

.

.

.

.

.

.

.

W 1596 i to w Poznaniu!


I w 1597 też. Potem już tego charakterystycznego portretu nie udało mi się namierzyć.

Widzimy tutaj dowód na "migrację" pracownika, który z Olkusza w poszukiwaniu pracy (?) trafił do Poznania. Czy z przerwą w 1595? Tego nie wiem, ale w wolnej chwili poszperam w archiwach na Onebid. Gdyby ktoś miał jakieś informacje na temat "przepływu" pracowników z chęcią posłucham.
Jak narazie wyszperałam w sieci "Zarysy do dziejów mennic koronnych Zygmunta III w szesnastym wieku" i mam zamiar jeszcze raz (kiedyś ją pobieżnie przejrzałem) przeczytać.

piątek, 7 lutego 2025

"Rzadkość" monet (półtoraków) c.d.

Dziś znów o rzadkości monet, czyli przede wszystkim półtoraków. 

Zacznijmy od podstaw. Wyjaśnijmy sobie co to jest TYP, ODMIANA, WARIANT:

Typ: monety o tym samym nominale, z ta sama data, emitowane przez tego samego władcę,
Odmiana: monety wybite w tej samej mennicy, z tymi samymi typami rysunku* (wizerunek lub inicjały króla, herby państwa, napisy**, znaki mennicze, znaki mincerskie, herb podskarbiego)
Wariant, (Wariant stempla): monety bite ta sama para stempli, napisy**, interpunkcja i znaki interpunkcyjne wszystkie takie same.

*różnice w rysunku jak duża głowa/mała głowa, lekko zbrojna pogoń/ciężko zbrojna pogoń nie są wyznacznikami odmiany lecz wariantu
**różnice napisów jak np. "L", "LI" oraz "LIT" nie są wyznacznikami odmiany lecz wariantu
Za TPZN albo jeśli ktoś chce to Dariusz Marzeta też to wytłumaczył

Oczywiście to nie są sztywne definicje ale w większości oddają to co ja stosuję w podziale monet. 
I tak najbardziej pożądane są typy. Przynajmniej na początku. Bo zazwyczaj w półtorakach da się je zdobyć w jako-takim czasie. No, może poza Wilnem 1620 - taki wyjątek od reguły.
Odmiany potrafią być już wyzwaniem, zaś warianty to zabawa dla wytrwałych. 

No i my dziś o wariantach ciut sobie opowiemy. Ostatnio mało spływa do mnie stricte półtoraków Zygmunta. No bo albo to jakiś tam wariant, na który mi szkoda zachodu albo odmiana kosztująca krocie i w efekcie odpuszczam aukcję bo nie chcę wydawać majątku. Może trafi się drugi raz za rok, może za dwa lata. Oczywiście w niektórych przypadkach można czekać i czekać a stracona szansa się nie powtórzy. Aż mnie otrzepuje, gdy pomyślę sobie, że zastanawiałem się czy przebić (w przeliczeniu ok. 90-100zł) tą monetę:

https://poltoraki.blogspot.com/2019/10/potorak-z-hakami-z-1617-nie-1618-roku.html

No ale wtedy byłem na cenzurowanym po ostatnim (bardzo kosztownym) zakupie i bałem się rozdrażnić żonę. A jak dotąd, po prawie 8 latach od zakupu takiego "prawie 1618" nie spotkałem. 

Niedawno zaś listonosz przyniósł takiego cudaka:

Co my tu mamy? 
Odwrotne N. W 1616 to nie dziwna rzecz. Lecz w Sasie w owalnej tarczy już nieczęste powiedziałbym. Nawet bardzo. Awers? Typowy. Oprócz przebitki P, na którą walnięto X. 
Oba stemple, awersu i rewersu są znane. Ale nie razem. Więc mamy tu nienotowany wariant stemplowy. Posługując się katalogiem Półtoraki Wazów z 2022 to mamy awers z pozycji 1630 i rewers z pozycji 1631. Obie pozycje "stoją" jako F3, ten mix jest póki co "nienotem". Poszedł za 65 złotych. Niedobicie owszem jest ale nie wyklucza precyzyjnej identyfikacji monety.

No i teraz płynnie przechodzimy do meritum: niedobicia, wykruszenia punc, zapchania stempla, etc.
Masa jest tego w półtorakach. I też sporo jest potencjalnych chętnych, by w jakimś defekcie widzieć "ónikat". We wspomnianym katalogu na stronach 21-27 pokrótce opisałem najczęściej występujące na rynku destrukty. Nie są one zamierzonym działaniem mincerza. Czy też niezamierzonym, ale z tego działania powstają np. takie błędy jak PEG POLO:
Górecki, Dudek, 2022 - poz. 1451

Stan monety jest daleki od zadowalającego, mimo wszystko włączyłem tą monetę do zbioru bo błąd jest ewidentny. Głębokie i dobrze widoczne bicie w miejscu P wyklucza wszelkiego rodzaju uszkodzenia czy niedobicia. Jest tam P, gdzie miało być R. 

Z kolei w tym półtoraku z początku wpisu... BEG? Po pierwsze zastanówmy się. Czy mincerz tworzył punce liter, których potem nie używał? Mógł w takim razie też stworzyć punce umlaut i ypsilon. Dlaczego ich nie nabił? Aha! Bo wyprodukował tylko te, które były mu potrzebne do pracy! B nie występuje ani w półtorakach ani w ortach bitych w tym czasie w mennicy bydgoskiej. Ani szelągach, groszach czy innych nominałach włączywszy w to produkty mennicy krakowskiej, litewskiej i gdańskiej. B było tak samo nieużywane jak Ź, Ć albo Ó. Więc - pytanie za milion - skąd miałoby się tam wziąć? Jedyne rozwiązanie to: destrukt. Uszkodzenie puncy/stempla, które skutkowało powstaniem "nienotowanej" monety. Takich "nienotów" to jest od groma. Ot, specyfika produkcji monet w tamtych czasach. 
Czy to rzadkie? Owszem, zazwyczaj ogranicza się jedynie do tego (uszkodzonego) stempla. Czy wartościowe? Każdy kamień, szyszka, muszla też są unikatowe. Ale czy wartościowe? 

środa, 22 stycznia 2025

Skala rzadkości monet - a na co to komu?

Czyli jest tak: zbieramy sobie monety bo np. podoba nam się dany okres historyczny/władca, etc. Zbieramy, dajemy za nie określoną przez nasz domowy budżet kwoty pieniędzy. Swoją drogą wydawanie współczesnych pieniędzy na te już dawno wycofane z obiegu już trąci nieco ironią. Ale dobrze, w końcu ludzie zbierają niemal wszystko. 

Mistrz Marek Raczkowski z jego fb: https://www.facebook.com/photo.php?fbid=2939053466136718&id=180822955293130&set=a.180823831959709

Gdyby kogoś jednak gorszył rysunek powyżej pragnę przypomnieć, że nabywanie odchodów, jako element sztuki był już praktykowany. A kolekcje można budować w różny sposób, np. zbierając minerały chodząc po górach (wydatek = 0, pomijając koszty dojazdu, zakwaterowania i wysiłek fizyczny) albo kupując za grube miliony obrazy przedstawiające skrzyżowane kreski oddzielające różne kolory (głównie biały, ale mamy też czerwony i odrobinę żółtego, niebieskiego i czarnego). No i coś takiego sprzedało się za ponad 50 milionów dolarów:

Piet Mondrian (1872-1944) Composition No. III, with Red, Blue, Yellow, and Black 1929;   https://www.christies.com/en/lot/lot-5893250

Trochę tu zahaczyłem o niedawny wpis Marcina z jego reaktywowanego bloga Spod Stermpla

Ale do rzeczy - nie zamierzam wnikać w przyczyny takiej dysproporcji cen między w/w kawałkiem płótna a np. wywołaną we wspomnianym wpisie 100-dukatówką z 1621. Przejdziemy jednak do tematu, który trochę ma wspólnego z windowaniem cen. A mianowicie do rzadkości monet. Przyczyną też był wpis, a bardziej dyskusja na Okiem Kolekcjonera

Zachęcam do prześledzenia wszystkich opinii - z niektórymi niemal całkowicie się zgadzam z innymi mniej, jednak chyba (do tej pory) nie spotkałem się tam z taką, z która całkowicie się nie zgadzam.

Skala rzadkości monet! Ileż to się na jej temat przelało słów... Ale tak naprawdę to:


Po co nam ona? Tak na "zdrowy chłopski rozum", im coś rzadsze tym droższe. Ale jak określić, że coś jest "rzadkie"? Zwłaszcza wśród kolekcjonerów monet, gdzie część (chciałem napisać "z nich" - w sensie kolekcjonerów ;P ) monet - oczywiście, leży w muzeach. I z punktu widzenia kolekcjonera/zbieracza są "nie do ruszenia". Czyli nie włączy ich do kolekcji. Może jedynie pooglądać. I jeśli są na wystawie lub zdigitalizowane i dostępne w cyfrowym repozytorium to jeszcze pół biedy. Gorzej, jeśli muzeum posiada np. skrzynię półtoraków, które ma, ale nie wystawia ich. Bo to nominał nieefektowny (jak np. talary) i jak przyjdzie wycieczka szkolna to jest choć minimalna szansa, że dzieciaki pozachwycają się starymi monetami wielkości sporej śliwki. Taka szansa przy półtorakach byłaby jak to, że moje koty powiedzą: 

"wiesz co, cały czas chodzisz do tej pracy zarabiać na naszą karmę premium, dziś sobie pośpij do południa, my pójdziemy potyrać dla odmiany"

Cattus domesticus, drzemka po i przed każdym posiłkiem. Jak też i między tymi drzemkami. 

Czyli muzea mają masę monet, których nikt (poza pracownikami czy badaczami, którzy wybiorą się na kwerendę) nie zobaczy. Aktualnie np. Muzeum Narodowe w Krakowie dorzuciło sporo półtoraków do swojego wirtualnego repozytorium, bo jeszcze jakiś czas temu było ich tyle, ze na palcach jednej ręki można było policzyć zarówno te Zygmunta III Wazy jak i Jana Kazimierza.

No ale co to ma do stopni rzadkości? Ano to, że tworząc takową na bazie 8-stopniowej skali powinno się ująć WSZYSTKIE znane monety. Czyli te w muzeach, prywatnych zbiorach czy obiegu aukcyjnym. Powiem tak - powodzenia. No ok, poczekajmy - jak najbardziej jest to możliwe ale dla monet "grubych". Takie talary, dukaty czy ich multiple raczej znane są już od pokoleń na rynku aukcyjnym a egzemplarze muzealne też są należycie skatalogowane ew. opisane w opracowaniach. Gorzej wygląda rzecz dla np. półtoraków. Po pierwsze jeszcze 10 lat temu na dobrą sprawę nie było dobrych opracowań tego nominału. Bo kogo obchodziły monety, które sprzedawało się na kilogramy? Owszem, były niby jakieś tam rzadsze, ale jak to z typowym, encyklopedycznym podejściem ujął to Janusz Kurpiewski:

"Stosunkowo rzadki jest typ półtoraka z 1614 roku, szczególnie ten z orłem na awersie. Rzadszy jest jeszcze rocznik 1628 oraz półtorak bez daty. Natomiast pozostałe roczniki, z tarczą pięciopolową na awersie (lata 1615 - 1627) bite były w wielkich ilościach i pomijając jakieś sporadyczne odmiany (np. brak herbu podskarbiego) - należą do najpospolitszych monet z tego panowania.

Czyli pamiętajcie, zbierajcie tylko pierwszy rocznik, najlepiej z orłem, bezdatowce, albo 1628. A jak się trafi bez herbu podskarbiego (ciekawe gdzie pan Kurpiewski takiego widział, ciekaw jestem niezmiernie) to też kupujcie. Reszta to popularesy. No bo jak określić rocznik 1620 bity w Wilnie, którego każdy katalog stawia na piedestale: R8, R* niemal. Aktualnie naliczyłem ich 34 sztuki. Oczywiście jakby rozdzielić to na odmiany to liczba nam się zawęża ale póki co R8 ma tylko jedna odmiana. Reszta spada do R7-R6. 

Znam natomiast masę "unikatów"*, które jakoś nikt, poza najnowszym katalogiem półtoraków wysoką "eRką" zaszczycić nie chciał. *-Unikatem przestaje być jak na aukcję trafi kolejna moneta, którą właściciel wystawił przeglądając archiwalne aukcje i zauważył zaskakująco wysoki wynik końcowy. Skoro sprzedała się wysoko, znaczy, że rzadka, więc sprzedam moją licząc na podobny wynik. Często jednak ceny drugiej, trzeciej, etc. sztuki, która wypływa gnana tym trendem są już odpowiednio niższe.

Warto też zaznaczyć gdzie chcemy (nadając stopień rzadkości) postawić poprzeczkę? Czy jak wspomniałem typ - półtorak Wilno 1620 - katalogowo R8. Be-ze-du-ra! Czyli może jakaś odmiana? No ok, ale to już "rozbijamy" eRkę na części. Skoro w roczniku było 34 monety, to odmiana z Wadwiczem na rewersie liczy już 4 sztuki (R7):

https://onebid.pl/pl/monety-zygmunt-iii-waza-poltorak-wilno-1620-wadwicz-pod-jablkiem-rzadkosc/205806

Ale teraz jest moda na katalogi specjalizowane. Czyli brniemy w kolejne warianty (korony, jabłka, interpunkcję... wyjdzie na to, że niemal każdy półtorak ma "jakieś tam" R. No bo mamy możliwości nieporównywalnie większe niż dawni Autorzy. Oni bazowali właśnie na zbiorach muzealnych, prywatnych kolekcjach, skarbach... My bazujemy przede wszystkim na Internecie. 

Taki "Ilustrowany skorowidz pieniędzy polskich i z Polską związanych." Kopickiego to już trochę relikt. Stworzenie czegoś takiego aktualnie to trochę samobójstwo. To już edycja z rycinami z 2007 - "Monety Zygmunta III Wazy" ujęła wszystkie półtoraki tego władcy na bodaj 13 stronach. Plus minus oczywiście ale mamy obraz skali. Pierwsza edycja katalogu Adama z 2019 miała ponad 200 stron. Wersja autorska z 2022 niemal 300. Idźmy dalej... Grosze krakowskie i głogowskie 1505-1548 Grzegorza Romańczyka - 250 stron. Emisje pruskie - prawie 400 stron. Boratynki opisane przez duet Wolski&Godek z 2023 - ponad 500 stron. Półgrosze Jagiełły Sebastiana Pawlikowskiego - 250 stron. Mennictwo Batorego Parchimowicza - 450 stron...

Aha - co autor katalogu, to tworzy swoje eRki. Np. duet Nieczytajło-Zamiechowski oparli swoje eRki na częstości występowania monet. Autorzy chwalą się, że przebadali 200000 monet koronnych w tym 5000 monet wybitych do 1619 roku włącznie. I stworzyli dwa systemy:

Dla monet bitych do 1619, gdzie jedna moneta przypada na:

R1 – 1 na 100 monet
R2 – 1 na 200 monet
R3 – 1 na 500 monet
R4 – 1 na 1000 monet
R5 – 1  na 2500 monet
R6 – 1 na 5000 monet
R7 – 1 na 10000 monet
R8 – 1 na ponad 10000 monet

Oraz od 1620, gdzie jedna moneta przypada na:

R1 – 1 na 1000 monet
R2 – 1 na 2000 monet
R3 – 1 na 5000 monet
R4 – 1 na 10000 monet
R5 – 1  na 25000 monet
R6 – 1 na 50000 monet
R7 – 1 na 100000 monet
R8 – 1 na ponad 100000 monet

Unikatów nie dali, w sumie o dobrze bo jak pisałem to takie numismatic fiction

I teraz zagadka dla uważnych - ile monet bitych do 1619 uzyska R8? Skoro monet przebadali 5000? 
Nie ma to jak utrudnić sobie życie już na etapie projektowania skali rzadkości monet. 

Z kolei skala F0-F4/R-RRRR czyli opierająca się na występowaniu w handlu jest już bliższa rzeczywistości. Jednak jak było w dyskusji zauważone nie uwzględnia monet w muzeum. No z definicji nie, to oczywiste. Jednak to co wypływa na rynek nie różni się aż tak od tego co potencjalnie może być w muzeum. 

W teorii idealnym systemem byłoby podawanie rzadkości danej odmiany +/- w procentach opierając się na całej populacji. Coś podobnego uskuteczniam od dawna z uwagi na gromadzone zdjęcia monet z aukcji. Tylko jest kolejny minus - od pewnego czasu zapisuję w większości roczniki do ~1620. Z tego względu, że >1620 jest tego masa. Która sprzedawana jest głównie w lotach i rozdzielanie tego mija się z celem. Jednak takie postępowanie też zamyka kolekcjonera/badacza w swego rodzaju bańce. Jest się bardzo dobrym w wąskiej dziedzinie. Staram się mimo wszystko aby mieć otwarte oczy i na inne rzeczy. Efekt jednego z takich "otwarć" być może za jakiś czas się ukaże. Nad kolejnym pracuję. 

Konkluzja? Każdy licytuje to co chce. Nawet nie pamiętam kiedy już przestałem patrzeć na eRki. Oczywiście domy aukcyjne lubią to, bo podobnie jak wysoki MSik na slabie przyciąga to większą ilość potencjalnych chętnych. Lecz czy w rzeczywistości robi nam to aż taką różnicę? Mam "niskie" eRki, do których mam większy sentyment niż do tych R7-R8. Czy moneta z R5 jest dla Was bardziej cenna niż ta z R3 w katalogu? Zakładając oczywiście, że ktoś te eRki porozdawał "sprawiedliwie" a nie losowo jak np. Kamiński-Kurpiewski półtorakom w swoim katalogu (Jeżu, co tam się odwala....). 


Nie samymi półtorakami człowiek żyje - portret Zygmunta to tu, to tam!

Stwierdziłem, że raz na jakiś czas przyda się odskocznia. Co prawda tworząc blog określiłem się w jakim "zakresie" tematycznym będ...