wtorek, 17 grudnia 2019

Mamy złoto!!!

Złoty półtorak? Owszem jest! A nawet DWA!

Pierwszy, bydgoski z 1623 roku:
J. Dutkowski "Złoto czasów dynastii Wazów"
Waga (wg notowań aukcyjnych) 3,45 grama, średnica 19,5 mm.
Złotko z datą 1623 znajduje się w prywatnej kolekcji w USA. Tutaj są sprzeczne informacje, bo ś.p. Dutkowski w "Złocie czasów dynastii Wazów" wspomina o 2 egzemplarzach, zaś w artykule w Przeglądzie Numizmatycznym, że na wszystkich aukcjach wystawiony był ten sam egzemplarz. Oczywiście nie wyklucza to faktu, że jedna sztuka krążyła po aukcjach a druga grzała miejsce w prywatnym zbiorze ale 100% pewności nie ma.

Drugi z mennicy w Elblągu z 1635 roku:
J. Dutkowski "Złoto czasów dynastii Wazów"
Waga (wg B. Paszkiewicza) 2,386 g, średnica 19,5 mm.
Złotko z datą 1635 jest w gabinecie numizmatycznym w Helsinkach - unikat z kolekcji Hermana Frithiofa Antella.

Jednak... złote półtoraki? Tak naprawdę?

No bo moment, jak to? Pierwsze co ciśnie się na usta to: PO CO?
Po co wybijać jakaś drobną, obiegową monetę w złocie? 
Powody 'ZA' można policzyć na palcach jednej ręki niezbyt rozgarniętego pracownika tartaku.
- otwarcie nowej mennicy/wybijanie nowego nominału tamże i "wybicie" pierwszych monet w złocie w celu zaprezentowania ich podskarbiemu/królowi
- emisja kolekcjonerska/rocznicowa/upamiętniająca jakieś zwycięstwo/wydarzenie etc.

Pierwszy punkt możemy sobie od razu odrzucić. Rok 1623 w Bydgoszczy to już masówka, ilość półtoraków z tą datą to praktycznie szczyt produkcji tego nominału. Nie jest to żadna emisja "próbna", którą miałby zatwierdzić wysoki rangą urzędnik więc ta opcja odpada. Zaś moneta z 1635 to końcówka produkcji Szwedów w okupowanym Elblągu, bo po podpisaniu pokoju w Sztumskiej Wsi 12 września 1935 r. opuścili oni miasto. 
To niejako wiąże się z drugim punktem, gdyż może paść pomysł: "mogli przecież wybić monetę na zakończenie okupacji?". Raczej wątpliwe, a dlaczego - o tym będzie przy omówieniu w/w monety. 

Ok, bierzemy je na warsztat. Najpierw leci rocznik 1623 (dla wyjaśnienia - złoty półtorak nosi cechy nie jednego rocznika srebrnych protoplastów lecz kilku, stąd to zestawienie):

- w 1623 roku nominał był zapisywany w postaci 24 a nie Z4 jak to jest w przypadku 'złotka'
- w 1623 roku Sas był w ozdobnej tarczy ale nie tego typu. Tutaj aż ciśnie się określenie Sas w 'kartuszu' a jedyny rocznik z "bardziej" ozdobną tarczą graficznie przypominającą tą ze 'złotka' to 1620 (rzadka odmiana z taką tarczą)
- jabłko stylistycznie przypomina to z 1619 roku, w 1623 takiego po prostu nie ma
- obwódka w postaci sznura/kropek wpisanego w podwójną linię ciągłą na awersie i rewersie - znane są oczywiście półtoraki z przerywaną linią na awersie i/lub rewersie ale to są wcześniejsze lata (swoją drogą szykuję spory wpis na ten temat z małą [?] sensacją ale niestety zmuszony jestem czekać na materiały więc...) 
- interpunkcja na awersie 'złotka' to krzyżyki i kropki/gwiazdki zaś w roczniku 1623 na awersie w przeważającej większości interpunkcji po prostu brak a jeśli się pojawia to są to zwykłe, okrągłe kropki
- interpunkcja na rewersie w postaci 6-listnych "rozetek z dziurką (?)" również nie znajduje swojego odpowiednika w tym roczniku - są zwyczajne 6-ramienne gwiazdki, za to ozdobniki po bokach krzyża w postaci 4-listnych "kwiatków/rozetek" już w tym roczniku są obecne.
- korona wraz z tarczą herbową stylistycznie podobna do rocznika 1623
- styl czcionki również podobny (na tyle na ile można dokonać porównania dysponując zdjęciem zdjęcia...)
- ostatnia sprawa - wygląd rantu: wygląda on jakby był wycinany. Wszystkie półtoraki bydgoskie charakteryzują się równą krawędzią, w 'złotku' jest ona nieregularna. Nieregularny kształt rantu - jakby były wycinane ręcznie a nie np. dursznitem jest też cechą charakterystyczną dla półtoraków z hakami (domyślnie krakowskie), lecz w tym przypadku nie podejrzewam tego złotka o taki rodowód. Po prostu krążek mógł być wycinany ręcznie...

Na drugi rzut bierzemy Elbląg:


- pierwsze co rzuca się w oczy to inicjały M-P oczywiście Marsiliusa Philipsena - takowych nie znajdziemy w półtorakach z tego okresu
- ponadto na awersie mamy bardzo dokładnie (żeby nie powiedzieć za dokładnie) odwzorowane herby Szwecji - korony i Gotlandii - Lew na pasach. I właśnie tu leży Lew pogrzebany. Bo pasy za nim są ukierunkowane odwrotnie niż w półtoraku z roku... 1630 (później już ich nie było):

- oczywiście poza tym na awersie mamy delikatne różnice stylistyczne pozostałych elementów
- końcówka legendy niespotykana w żadnych innych rocznikach półtoraków z Elbląga: SVEC
- rewers generalnie "trzyma" styl półtoraków z tego rocznika aczkolwiek widać drobne szczegóły, w stylu krój liter etc.
- moneta była wybita stemplem i widać, ze rant jest regularny, stąd podejrzenie, ze został wycięty przy użyciu jakiegoś narzędzia (nie ręcznie jak w przypadku 1623) lub ewentualnie obrobiony później. Nie stwierdzimy tego niestety bez oględzin monety.

Podsumujmy

Złoty półtorak wybity - rzekomo - w Bydgoszczy wydaje mi się być monetą stworzoną specjalnie na "potrzeby" rynku kolekcjonerskiego. Chęć posiadania "ónikatu" jest silna a zbieranie monet jest to stare hobby. W XIX wieku istniał proceder produkcji fałszywych monet dla zbieraczy ale również tworzenia nowych, całkiem fantazyjnych "monet. Skoro Majnert stworzył nigdy nieistniejącego talara Zygmunta Starego z 1529 roku to co byłby za problem zrobić złotą odbitkę półtoraka? Trio Hausmann-Fajn-Igel, Sznejder, Aronsohn czy Broda też nie zasypywali gruszek w popiele. Wydaje mi się, że może to być tego typu fałszerstwo na szkodę kolekcjonerów. Wybicie w epoce złotego półtoraka z punktu ekonomicznego, ze "starą" legendą z oznaczeniami nominału, etc. jest zupełnie pozbawione sensu. Zresztą nie było nawet opcji, żeby mincerz ot tak wziął sobie złoty krążek i wybił dla hecy złota odbitkę (tak jak było to robione kilka lat temu). Prawo bicia złotych monet i wprowadzanie ich do obiegu to uprawnienie królewskie złamanie którego oczywiście traktowane było jak przestępstwo. 
Najprawdopodobniej kilkaset lat później jakiś "artysta" postanowił stworzyć taką odmianę ze złota i upłynnić na rynku kolekcjonerskim, bądź też jakiś kolekcjoner zamówił taką monetę chcąc zaszpanować przed innymi znajomymi.  

O ile w przypadku półtoraka z 1623 roku mamy do czynienia raczej na 99,9% z monetą stworzoną specjalnie na "potrzeby" rynku kolekcjonerskiego to w przypadku Elbląga można mieć pewne wątpliwości, o których należy wspomnieć. Istnieje teoria, wedle której mogła to być przymiarka do bicia guldena, wagowo odpowiadającego złotej marce a nie dukatowi. Oczywiście jest też możliwe, że jest to odbitka z "podrasowanego" oryginalnego stempla, który został zabrany z Elbląga. Nie wiadomo co na przestrzeni historii stało się ze stemplami, gdzie były później używane...? Ale to tylko gdybanie. 
Mimo wszystko również tutaj byłbym skłonny do przyznania elbląskiemu półtorakowi łatki falsa stworzonego dla/przez kolekcjonerów w celu urozmaicenia zbioru.

W obu przypadkach logicznym posunięciem byłaby analiza składu pierwiastkowego co mogłoby (ale nie musiało, jeśli za materiał posłużyły jakieś krążki z epoki) co nieco wyjaśnić ich pochodzenie.

Oczywiście to tylko domysły. Jeśli macie jakieś zdanie na ten temat napiszcie. A może coś jeszcze czai się w niezbadanych zakamarkach historii? Klipa półtoraka? :) 

czwartek, 12 grudnia 2019

Patyna okiem chemika

Dziś gościnny wpis Adama, czyli...

PATYNA OKIEM CHEMIKA


Z dyskusji w komentarzach (nie żebyśmy nie zeszli całkiem z tematu) zobowiązałem się napisać o patynie na monetach okiem chemika. Żeby wyjaśnić co i jak najpierw trzeba bardzo dokładnie opisać parę pojęć niektóre będą niezbędne do wyjaśnienia tematu.  Z częścią myślę, że nie będzie problemu ale część to moje definicje i obawiam się, że niektóre osoby mając inne zdanie mogą nie do końca zrozumieć cały „wykład”. 

Patyna – jest to produkt reakcji metalu z czynnikami w otaczającym go środowisku. Zaletą patyny jest pasywacja metalu, która zabezpiecza dany metal przed dalszym oddziaływaniem tego środowiska. Patyna jest związana strukturalnie z metalem. 

Pasywacja metalu – tworzenie się na powierzchni metalu szczelnej, stabilnej warstwy związku metalu bądź mieszanina tych związków. Pasywacja może być wywoływana naturalnie lub sztucznie. 

Korozja  - produkt reakcji metalu z czynnikami środowiskowymi który nie tworzy szczelnej warstwy pasywującej. Najbardziej znanym przykładem jest rdza (korozja stali).  Czasem rdza jest uogólniana do korozji, ale jest to moim zdaniem błąd. 

Szereg elektrochemiczny metali  – tutaj posłużę się definicją z Wikipedii: to zestawienie pierwiastków chemicznych o właściwościach metalicznych, według ich potencjału standardowego E0. Punktem odniesienia dla tego zestawienia jest elektroda wodorowa, której potencjał standardowy przyjmuje się umownie za zero.
Praktyczne znaczenie szeregu napięciowego metali wynika z faktu, że metal bardziej aktywny wypiera (poza niektórymi wyjątkami) metal mniej aktywny z roztworu jego soli, zaś dobrą miarą aktywności chemicznej metali jest ich potencjał standardowy.
Im bardziej w prawo tym bardziej związek jest odporny na działanie środowiska (oczywiście chemia byłaby nudna bez wyjątków więc i takie są). 

Lustro – jest to powierzchnia metalu nie skorodowana, bez patyny oznaczająca się wysokim połyskiem. 

Mennicza – moneta wychodząca z mennicy bez śladów użycia.  

Lustro mennicze – charakterystyczny połysk monety wychodzącej z mennicy. W przypadku długiego leżakowania w mennicy monety mogą nabrać patyny. Lub czasem jest im nadawana celowo czego słynnym przykładem są monety oksydowane. 

Osad – substancje środowiskowe, które przyległy do metalu nie powiązane z nim strukturalnie. 

To na ten moment chyba na tyle definicji. 

Co z tego wynika ? Że pod względem chemicznym warstwa patyny jest dobra dla metalu. Czasem nawet bardzo mocno. Przykład: aluminium zwane również glinem i kwas azotowy. Kwas azotowy(V) jest jednym z najmocniejszych kwasów a także bardzo dobrym utleniaczem.  Samo aluminium jest w stanie zareagować z wieloma kwasami tworząc ich sole (połknięcie glinu spowoduje odbijanie się wodorem – reakcja z kwasem solnym). Ale akurat w przypadku kwasu azotowego jest niereaktywne. Przynajmniej na to wygląda. Prawda jest taka, że dzięki działaniu utleniającemu kwasu na powierzchni aluminium tworzy się  warstewka tlenku. Ta warstwa jest tak szczelnie przylegająca i odporna na działanie kwasu, że wygląda na to, że nie ma reakcji. Sam kwas azotowy dzięki tym samym właściwościom reaguje z zarówno z miedzią i srebrem – metalami bardzo odpornymi na wpływ środowiska. 

Kolekcjonerzy monet wybitych przed XIX wiekiem mają te szczęście, że do ich bicia wykorzystywano głównie 3 metale – złoto, srebro i miedź. Są to metale dość odporne na działanie większości czynników środowiskowych dzięki czemu tyle ich przetrwało do naszych czasów. Nie są one oczywiście magiczne i wytrzymują wszystko, ale zawsze to coś. Inaczej jest gdy do bicia monet używano właśnie wspomnianego wcześniej glinu, cynku czy żelaza. Te metale są znacznie bardziej reaktywne co czyni niebezpiecznym usuwanie ich patyny. Żelazo, które było wykorzystane do bicia monet w okolicach roku 1917 zostało (najprawdopodobniej jeszcze w mennicy) pokryte warstwą magnetytu – dosyć dobrze zabezpieczającego przed tlenem atmosferycznym. Jednak gdy środowisko zmieni się na kwaśne pojawia się korozja. Z tymi metalami trzeba być naprawdę ostrożnym i nie wiem czy warto bawić się w usuwanie patyny na nich. 

Ale wróćmy do monet ze stopu srebra na których teraz bardziej się skupię. 
Choć wspomniano w definicji patyna nie jest niczym złym. Ale też nie zawsze prezentuje się ładnie. I to niezależnie czy ktoś pomógł w jej powstaniu czy powstała w sposób naturalny. I tu wchodzi drugi czynnik. Często trudny do określenia – ludzki gust. O ile złota czy tęczowa patyna (rozszczepiająca światło) podoba się znakomitej większości to patyna idąca w stronę zieleni czy czerni już nie ma tylu miłośników. Nie zamierzam wyrokować czy usuwać patynę czy nie (za to uważam, że raczej powinno się usuwać osady). Ale fajnie by było wiedzieć kilka rzeczy:

1) Patyna to część monety – w swoim składzie zawiera metal z monety.
2) Patyna może się błyszczeć – wszystko zależy od tego jaki związek (lub mieszanina związków) powstała na monecie. O ile pojęcie połysk jest w tym momencie prawidłowe to użycie „lustro mennicze” niekoniecznie.
3) Patyna w szczególności na monetach z metali szlachetnych nie musi pokrywać całej monety. Nasze oczy są niedokładne, ale każdy wie jak działa drukarka atramentowa. Małe kropeczki tworzą dla nas całość. Podobnie może być na monetach – punkciki spatynowane leżą obok niespatynowanych (z lustra) i nasze oczy łączą to w całość. 
4) Nierównomierna patyna – ciemniejsza w zagłębieniach najprawdopodobniej powstaje przez trudności w usunięciu cieczy (pamiętajcie, że mówimy tu o warstwach dla nas niezauważalnych) w małych z małych przestrzeni osłoniętych „ścianami” wystających elementów. Dlaczego piszę o cieczy? Bo reagent w postaci gazowej dotrze wszędzie w miarę równo. Nie przemawia natomiast do mnie teoria, że patyna powstaje w tym miejscu bo nie ma tam „ścierania” patyny. Zeszła komuś patyna od pocierania palcami ? Wątpię. Oczywiście jest możliwe, że została ona częściowo usunięta przez jakieś chemikalia które ktoś kiedyś miał na palcach gdy dotykał monety. 
5) Reakcja odwrotna do patynowania w warunkach domowych jest praktycznie niemożliwa od odwrócenia. Znam dwie możliwości usunięcia patyny:


6) Usuwanie mechaniczne – zło tego świata gdyż poza patyną najczęściej usuwa więcej metalu nie mówiąc już po pozostawieniu rysek różnych wielkości w zależności od zastosowanego środka ściernego. Chyba każdy stwierdzi, że choć moneta będzie się błyszczeć to nie można tutaj zastosować pojęcia lustra menniczego

7) Usuwanie chemiczne. Polega na zastosowania środka który przereaguję ze związkami tworzącymi patynę. Gorzej jeśli reaguje również z metalem. Szczególnie może to dotyczyć związków kwaśnych, które mogą po usunięciu patyny dalej reagować z metalem. Im metal jest bardziej w lewo w szeregu elektrochemicznym tym łatwiej taka reakcja zachodzi. Bardziej perspektywiczne dla mnie są związki kompleksujące jony metali a produkt tej reakcji jest rozpuszczalny w rozpuszczalniku, w którym prowadzimy reakcję (np. woda) Najczęściej nie łączą się one dalej z metalem. I w tym przypadku da się uzyskać coś co dla nas jest praktycznie identyczne z lustrem menniczym, ale nim nie jest. Dlaczego? To co było lustrem menniczym zostało właśnie rozpuszczone w roztworze. 

Żadnych porad praktycznych tutaj nie będzie – każdy kto czyści monety ma swoje sposoby jedni lepsze drudzy gorsze. Chodziło tylko o usystematyzowanie wiedzy czym jest patyna i jakie mogą być konsekwencje eksperymentów. 

sobota, 7 grudnia 2019

Półtoraki w Biuletynie Numizmatycznym

Witam

Dziś znów trochę na luzie ale tematycznie. Ostatni wpis odnośnie siewskich czechów powstał na podstawie artykułu sprzed niemal 50 lat. Uznałem, że przytoczenie faktów opisanych przez pana Anatola Gupienieca na temat tej wyjątkowej monety na pewno nie zaszkodzi. 

Dziś z kolei chciałbym zachęcić do sięgnięcia po nowszą i zapewne łatwiejszą do zdobycia literaturę a mianowicie Biuletyn Numizmatyczny nr 1 (389) 2018, gdzie były dwa artykuły na temat półtoraków:
- pierwszy o tzw. "małych" koronach z rocznika 1625 autorstwa Cezarego Chełchowskiego
Czasami okazuje się, że półtoraki i szelągi mają ze sobą co-nieco wspólnego...

- drugi o półtorakach Jana Kazimierza z lat 1658-59 i 1661-1662 Łukasza Ciury.

Pozwolę sobie umieścić tutaj link do video nagranego przez Marcina z blogu SpodStempla :


poniedziałek, 2 grudnia 2019

Ukraińskie półtoraki cz. II - SIEWSKIE CZECHY

Historia mennictwa zna przypadki monet, które swoją urodą, jakością, popularnością, czy też mieszanką tych cech sprawiały, że były popularniejsze od innych. W poprzedniej części wspomniałem o naśladownictwach półtoraków, które próbowały - jak widać niedostatecznie - wypełnić lukę po zakończonej w 1627 roku produkcji drobnej monety. Jako, że za czasów Władysława IV Wazy nie podjęto bicia półtoraków powoli zaczęto odczuwać brak tej monety a ludność zaczęła ją "chomikować" na czarną godziną.
Kiedy w 1654 roku na mocy ugody perejasławskiej Ukraina została poddana władzy rosyjskiej dopływ drobnej monety z Rzeczpospolitej drastycznie się zmniejszył. Zaczęły pojawiać się za to rosyjskie kopiejki (o lepszej próbie srebra!), które były wymieniane z półtorakami w w stosunku 1:1. Jednak były niechętnie przyjmowane przez ukraińską ludność, ponoć nawet odmawiano przyjmowania kopiejek.
Problem stawał się coraz poważniejszy, więc hetman Iwan Samojłowicz próbował uzyskać pozwolenie u cara na bicie monety. Pierwszy pomysł, że moneta będzie "ogólnorosyjska" upadł lecz w ciągu dwóch lat negocjacji ustalono, że hetman będzie mógł bić monetę, która będzie jednak mogła być puszczana w obieg tylko na terenie Ukrainy. Moneta miała być wybijana w Putywlu, pozwolenie opiewało na wybicie ok. 1600 kilogramów monet ze srebra próby 32 (1cz. srebra + 2 cz. miedzi), czyli podobnie jak w przypadku półtoraków. Oczywiście zamiast tarczy herbowej jaka była stosowana w półtorakach czy naśladownictwach miał znajdować się carski dwugłowy orzeł, tytuł carski,  imię cara oraz jego otczestwo, miejsce bicia i data 1677. Kiedy wszystko było już przygotowane nagle... car zmarł. Bicie monet zaś wstrzymano. Czemu? Powody nie są jasne, ale znając życie jak nie wiadomo o co chodzi to chodzi właśnie o pieniądze. Są niejasne uwagi o nadużyciach administracyjnych. 
Kolejne podejście do bicia monety ukraińskiej pod rosyjskim protektoratem podjęto w latach 1686-1687. Zmieniono miejsce, tym razem był to Siewsk (gubernia orłowska). Monety bito techniką walcową, co było rzadkością:
Siewski czech sprzedany na 68 aukcji WCN, pozycja 916
Awers: I(oannes) A(lexii filius) P(etrus) A(lexii filius) D(ei) G(ratia) C(zari) & M(agni) D(uces) T(otius) M(agne) & P(arve) & A(lbae) R(ussiae) A(ucrotores)
Rewers: MON(eta) NOV(a) FActA SIEV(sk) A(nno) 1686

No i byłoby dobrze, gdyby coś nie poszło źle. 
W edyktach carskich z 25 lipca i 16 października 1687 roku jest wspomniane, że o bicie tych monet zabiegał Iwan Samojłowicz jednak nic nie ma o efekcie tych starań. Następnie mowa jest o tym, że ani ludność miast ani kozacy nowej monety przyjmować nie chcieli. Ponadto sam hetman Samojłowicz nie rozesłał uniwersałów nakazujących przyjmowanie tej monety. Nowe uniwersały kazano wystosować hetmanowi Mazepie, który rozkazał - pod karą śmierci - przyjmować nowe monety na równi z innymi półtorakami krążącymi na terenie Ukrainy. Edykt z października również nakazywał wszystkim przyjmować nową monetę, pod groźbą śmierci.
Sęk w tym, że pomimo tak drakońskich środków ludność, w tym urzędnicy państwowi (którym wypłacano pensje w siewskich czechch) przyjmować ich nie chcieli! Zaświadcza to m.in. wojewoda Siewska, który wspomina o głodzie i "powstaniu" (!?) z uwagi na niechęć do nowej monety. Powodem jakoby miała być niższa niż w polskich półtorakach czy rosyjskich kopiejkach zawartość srebra. 
W końcu zapadła decyzja, żeby na Ukrainie w obiegu pozostały tylko rosyjskie monety i ew. polskie półtoraki. Pieniądz bity w Siewsku przestał funkcjonować na Ukrainie. 
Istnieje prawdopodobieństwo, że finalna uległość Moskwy w sprawie siewskiego czecha była podyktowana obawą o powtórkę z miedzianego buntu z 1662 roku, kiedy to w wyniku wprowadzenie miedzianej monety i ogólnego kryzysu w Rosji doszło do powstania, w wyniku którego życie straciło ok. 1000 osób. 
Wracając do samej monety stanowiła ona swego czasu niezły orzech do zgryzienia dla badaczy. Awers składający się z piętnastu (!) liter mógł niejednego zmylić. Dopiero w 1872 Julius i Albert Erbstein poprawnie zidentyfikowali tę monetę, zaś hrabia Emeryk Hutten-Czapski poprawnie ją opisał kilka lat później:
Известия Императорского Археологического общества. - 1877, Т VIII. 134–137

Nie trzeba chyba wspominać, że moneta jest bardzo rzadka a jej znane egzemplarze osiągają na aukcjach wysokie ceny. Najbardziej znana jest chyba w/w moneta, która pojawiała się na trzech (sic!) aukcjach WCN w 2005, 2010 i 2017.
Oczywiście "rynek numizmatyczny" nie byłby sobą, gdyby nie były dostępne kopie tych monet :
Fałszywy siewski czech falsyfikat kopia

Wpis powstał na podstawie artykułu Anatola Gupienieca "SIEWSKI >CZECH< LUB PÓŁTORAK UKRAIŃSKI", Biuletyn Numizmatyczny 3/1970, 41-44.

Komety...

Idzie luty, podkuj... no nic się nie rymuje z portfelem, kontem, kasą, mamoną, wypłatą...  Może coś takiego: w lutym są często niezłe aukcje...