wtorek, 28 kwietnia 2020

Co z tymi stopniami rzadkości?

Czyli co z tymi "eRkami" i dlaczego w przypadku półtoraków to porażka?

Generalnie temat rzeka, bo niemal każdy zajmujący się numizmatyką prędzej czy później otrze się o słynne "eRki". R1, R3, R7...  im wyżej tym lepiej. I drożej. Dlatego wystawiając na aukcję np. półtoraka z (błędną) datą 1611 każdy dom aukcyjny zawoła od razu wyższą cenę startową bo to w końcu R8 (Kopicki 2007) czy R7 (Nieczytajło 2016). Czyli egzemplarzy znanych/zachowanych powinno być kolejno 2-3 czy też 4-6. Cztery miesiące temu wspominałem, że monet tych z datą 1611 w moim cyfrowym archiwum mam już 9 sztuk (10 jeśli liczyć z dotychczasowym unikatem z 1617 roku bo reszta to ewidentny błąd z 1621 roku) więc oba powyższe szacunki są już dawno zdezaktualizowane. 
Dziś (po aktualizacji o zdjęcia z nadchodzącej aukcji GNDM - tzn. zdjęcie tej konkretnej monety z innego serwisu miałem ale było gorszej jakości ;) półtoraków z datą 1611 mam dwanaście. DWANAŚCIE monet R7/R8:

Oczywiście nie liczę, że cokolwiek zmienię tym wpisem. Nie zależy mi też, żeby komukolwiek coś udowadniać ale skoro na tym blogu poruszam kwestie półtoraków to musi tutaj paść stwierdzenie, że:

STOSOWANIE "EREK" JAKO SKALI RZADKOŚCI DLA PÓŁTORAKÓW TO BZDURA!

Dlaczego? W końcu skoro powyższy przykład z rokiem 1611 to nie R8 ani R7 to w końcu R6 i dajmy z tym spokój? Otóż nie. 

Wiem, że ciężko zmienić przyzwyczajenia ale operowanie tym systemem dla nominału, który wybito w ilości mniej więcej 760 milionów (to +/- tyle ile w PRLu wybito 50-groszówek od 1949-1987 roku!) jest delikatnie mówiąc ignorancją. 
Problemem nie jest nawet ilość monet, które zachowały się do naszych czasów. W końcu np. boratynek wybito jeszcze więcej a katalogi im poświęcone też operują eRkami. No ale w boratynki się nie zagłębiam. Mam co prawda ich kilka, niektóre nawet szacowane przez katalog Wolskiego na R2 i R3 ale nie jest to dla mnie prawie żaden wyznacznik rzadkości. Dlaczego? Bo katalog miedzianych szelągów Jana Kazimierza Cezarego Wolskiego wydany cztery lata temu jest już nieaktualny z uwagi na pojawienie się XX odmian od tego czasu. Podobnie jak katalog Nieczytajły i Zamiechowskiego (też z 2016 roku) czy Adama Góreckiego (2019). W przypadku tego pierwszego podczas jego minirecenzji/opisu na blogu Wojciecha wyśmiewałem 2 systemy "eRkowe" wprowadzone dla monet przed 1619 i po 1619:

Nie mam zamiaru przepraszać bo nadal nie rozumiem w jaki sposób mogli przyznawać R7 i R8 dla lat 1614-1619. Może ktoś mi wyjaśni? :P
Autorzy zauważyli, a przynajmniej zaakcentowali na swój sposób bezsens tradycyjnych "eRek" w odniesieniu do bajońskich ilości półtoraków i zrobili to "po swojemu". Jak wyszło to widać. Po prostu przydałby im się inny system.

W tym drugim przypadku Adam Górecki poradził sobie wprowadzając "swój" system rzadkości:
Jest to oczywiście "adaptacja" systemu Ivanauskasa: R, RR, RRR, RRRR. 

Oczywiście daje nam to bardzo ogólny wgląd w rzadkość monet. Ale jest to o wiele bezpieczniejsze z uwagi na częste "wypływanie" skarbów setek, tysięcy półtoraków, które po przejrzeniu potrafią nas zaskakiwać nieznanymi odmianami, wariantami etc. Własnie to ciągłe "odkrywanie" półtoraków jako nominału, którego - idę o zakład - ogromne ilości spoczywają nadal w ziemskich depozytach sprawia, że stosowanie klasycznej skali opracowanej przez Czapskiego jest nieporozumieniem.
Do tej pory ten nominał był w cieniu trojaków, szóstaków, ortów, groszy, szelągów... katalogi, które powstawały począwszy od Czapskiego i jego skatalogowanego zbioru, Gumowskiego ("Mennica Bydgoska"), Kopickiego ("Ilustrowany skorowidz pieniędzy polskich..." a potem "Monety Zygmunta III Wazy"), że wspomnę tylko o Kamińskim z Kurpiewskim... O tych ostatnich może lepiej nie wspominać bo to co oni odwalili z eRkami w półtorakach to aż strach czytać... Zawsze ten nominał był znany z kilku bardzo rzadkich odmian, kilkunastu - powiedzmy - średnio rzadkich i całego morza popularesów. Aż dzięki dobrodziejstwu internetu nie tylko wielcy numizmatycy z wykształcenia i zawodu mogli nagle badać każdy nominał jaki zapragnęli. Tak też 10 lat temu na forum TPZN powstał wątek, który dziś liczy ponad 1700 postów, został wyświetlony ponad 500000 razy. Oczywiście - jak wszędzie - merytoryczna część to pewnie jakiś procent ale ważne, że stanowił punkt wyjścia do badania tego nominału na niespotykaną dotąd skalę.
Stanowiło to również dla wielu impuls do przeglądania swoich zbiorów, gdzie półtoraki do tej pory zapewne leżały obok PRLowskiego złomu. Dało to kolejną falę odkryć. Dziś już nie tak łatwo zdobyć jakąś nienotowaną odmianę ale na pewno nadal łatwiej w porównaniu do innych nominałów. Czy ktokolwiek rzuciłby okiem na te popularne* roczniki:






Średni stan... tylko przed 2019 75% z nich nie było uwzględnionych w żadnym katalogu... I jak ustalić ich rzadkość? Na R*? R8? Tak przynajmniej powinno być skoro nie znamy innych egzemplarzy. Problem w tym, ze przypomina to liczenie gwiazd, które widać z okien swojego domu. Jeśli ruszymy swoje 4 litery albo poczekamy odpowiednio długo może okazać się, że tych gwiazd jest o wiele więcej, tylko my nie byliśmy w stanie zaobserwować. A chyba przyznacie, że głupotą byłoby opracowywać katalog gwiazd tylko na podstawie tego co widzimy z okien własnego domu i załóżmy jeszcze kilku innych?
Skoro pojawiają się takie cudaki to kto wie czym nas ten nominał jeszcze zaskoczy. 

Czyli eRki przekłamują a katalogi rozmijają się w nich jak budowniczowie mostu w Laufenburgu:

Zaś eFy od Adama (i RRR-ki Ivanauskasa) są za to zbyt ogólnikowe. 

Jak żyć? 

Oczywiście długo w zdrowiu i szczęściu. Jednakże jest pewne światełko w tunelu. Internet służy, poza oglądaniem zdjęć kotów i sprawdzaniu ile kalorii mają maliny również do handlu przypadku monetami. Od kilkunastu lat można robić zakupy bez wychodzenia z domu. A teraz pytanie do Was - jaki % Waszej kolekcji nabyliście od fizycznych osób na giełdach a ile przez internet widząc tylko zdjęcie monety? Skoro coś było w internecie to zazwyczaj w nim pozostaje i można pokusić się o stworzenie wirtualnej bazy danego nominału dzieląc go na lata, mennice, odmiany, warianty... etc. Ten potencjał zauważył pan Cezary, który w swoich katalogach użył następujących stopni rzadkości dla półtoraków:


Tak więc np. mamy monetę z D5/2%. Brzmi dziwnie ale jest to rozwinięcie systemu Adama z dodaną procentową ilością danej odmiany w roczniku.

Brzmi nieźle, prawda? Problem w tym, że D, czyli dostępność - w przybliżeniu - mogę oszacować na podstawie mojego archiwum ja czy ktoś inny od dłuższego czasu śledząc rynek półtoraków to już przy procentach muszę się poddać. Jak widzimy w opisie system bazuje na Ś.P. portalu nummus.org. Pozycje tam zarchiwizowane - jeśli ktoś nie poświęcił na to czasu i nie zapisał ich np. na dysku twardym - przepadły. Aby podać % w roczniku należy dysponować również odpowiednią bazą danych. Jednak po lekturze artykułu na temat rocznika 1625 z Biuletynu Numizmatycznego mogę być o to spokojny.
Oczywiście problemem też jest co uważamy za kryterium "ważności" jeśli chodzi o wyszczególnienie odmian/wariantów w katalogu? Mennica, data, legenda.... interpunkcja? Ozdobniki przy krzyżu? Typ otoczki? Pochylenie cyfry w dacie zwłaszcza w 1616 i 1625 to udręka. Kątomierz wymagany. Korony orłów w tarczy 5-polowej? Jak daleko się posunąć w szczegółach?
Naturalnie jest to zależne od autora. Osobiście z niecierpliwością czekam na koniec pracy pana Chełchowskiego bo we wczesnym okresie powstawania pierwszego papierowego katalogu półtoraków miała to być wspólna praca obu panów. Niestety (?) do tego nie doszło. 
Tak czy siak jak prace ubiegną końca na pewno wart będzie dokładnego przejrzenia.
Podejrzewam jednak, że nie będzie się cieszył "popularnością" wśród sprzedawców. Ci wolą jasne zasady i zagłębianie się już w katalog Adama dla niektórych jest problemem.
Generalnie zaś powoli dochodzę do wniosku, że dla niektórych eRki przechodzą do lamusa, bo teraz liczą się eMeSy, o czym zresztą całkiem niedawno wspominałem.
Zaledwie trzy dni temu kolejna aukcja pokazała nam jak przeliczać MSy na złotówki:
 A monety nie mające MSa wogóle lepiej nie pakować do trumienek bo tylko stracimy na kosztach gradingu (o samych monetach nie wspominając):

środa, 15 kwietnia 2020

Liczby, cyfry, numerki... i marudzenie :)

Kolejne luźne przemyślenia jakie mogą się pojawić od nadmiaru wolnego czasu (nie, żebym miał go kiedykolwiek naprawdę zbyt dużo). Od razu zaznaczam, że poniższe stwierdzenia mają jedynie charakter orientacyjny, nie należy ich brać serio. Nie stanowiłyby one materiału na pracę magisterską ani licencjacką ale jako felieton już się nadadzą :) 
Otóż przechodząc do meritum. Półtoraki jako nominał nie zdobyły takiej popularności jak trojaki, było to oczywiście spowodowane ich "przeznaczeniem", mniejszą liczbą mennic (emisje wileńskie i ryskie półtoraków w porównaniu do bydgoskich były praktycznie efemeryczne) ale i tak pomimo krótkiej, 14-letniej emisji zawojowały rynek. Oczywiście - podobnie jak np. boratynki - traktowane są jako 'en mase' czyli w przełożeniu na "kolekcjonerski" masówka niewarta uwagi. Zresztą tak to czasem wygląda:

Oczywiście - dla efektu - trochę uogólniamy. Sam kupiłem monety, które są popularne (w sensie z popularnych roczników i mennic) ale też za niewielkie pieniądze nabyłem takie, które jednak czymś się różnią od innych dziesiątek, setek, tysięcy... 

Zastanawiać by się można ile tego wogóle wybito. Na pewno dużo. Zresztą były już prowadzone wyliczenia choćby na blogu Monety Wazów ale do tego wrócimy jeszcze.

Bardziej mnie aktualnie interesuje dostępność poszczególnych roczników w handlu w porównaniu oczywiście do w/w orientacyjnej ilości monet, które 400 lat temu zostały rzucone na rynek. W tym celu po pierwsze przeanalizowałem dostępne bazy danych. Mówiąc to nie mam w tym przypadku swojej wirtualnej bazy danych, która liczy grubo kilka tysięcy zdjęć monet. Dlaczego? Otóż byłaby niemiarodajna. Dlaczego spyta ktoś znowu? Dlatego, że nasz główny dostawca zdjęć monet serwis alledrogo allegro jakiś czas temu postanowił, że zdjęcia aukcji nie będą dostępne jako "zwykłe JotPeGi", które można zapisać na dysku dwoma kliknięciami. Jeśli nie rozumiecie o co mi chodzi wejdźcie w jakąkolwiek aukcję i spróbujcie zapisać zdjęcie w postaci .jpg na dysk. Nie da się? 
No właśnie. U góry screen z allegro, na dole z grafiki google (konkretnie moneta z WCN).
Z allegro da się zapisać jako strona internetowa z folderem liczącym ponad 200 plików, gdzie zakodowane zapewne jest gdzieś zdjęcie ale żeby w ten sposób pozyskiwać interesującą nas fotografię monety to absurd i strata czasu! 

Oczywiście allegro tłumaczy to postępowanie "bezpieczeństwem i troską o użytkownika" co jest bzdurą do kwadratu bo wiadomo, że aktualnie serwis allegro to maszynka do pobierania prowizji od aukcji. Cała sytuacja być może spowodowana została 'kradzieżą' zdjęć wśród sprzedających. Dajmy na to sprowadzamy z Chin fikuśne ubranka dla ciułałły czy innego yorka. Biznes idzie bo z alliexpresu sztuka wychodzi za 2$ a na allegro sprzedajemy je po 50 złotych. Trzeba jednak dać zdjęcie produktu, bo przecież ludzie kupują oczami. Sami nie zrobimy bo nasze zdolności artystyczne ograniczają się do zrobienia selfika aparatem. Więc kradniemy zdjęcie jakiejś innej "firmy" sprzedającej takie ubranka i włala. Tyle, że inna "firma" musiała zrobić to zdjęcie, ew. zapłacić fotografowi za nie, obrobić, dodać do aukcji etc. Robi się kwas. A allegro, żeby uniknąć kwasu zablokowało możliwość zapisywania zdjęć z aukcji. Oczywiście jest jeszcze opcja printscreen i edycja choćby w głupim paincie. Jest też inna opcja jeśli ma się Mozillę. Tylko, ze zamiast trzech szybkich ruchów: "zapisz grafikę -> wybór foldera -> zapisanie" robi się ich już kilkanaście. Czas spędzony na zapisywaniu XXX zdjęć w ten sposób wydłuża nam się 4-6-krotnie. Dlatego osobiście z allegro zapisuję już tylko zdjęcia monet w jakiś sposób ciekawych/ładnych/rzadkich etc. Dziesiątki popularesów w średnim stanie zaś pomijam - stąd moje archiwum obfituje w egzemplarze ładne/ciekawe/rzadkie z pominięciem masy pozostałych.  

Wspomniane bazy danych to w/w allegro, WCN, onebid i inne (w tym zagraniczne) serwisy, gdzie półtoraki są sprzedawane. Oczywiście od razu pojawia się następny problem. O ile na np. allegro sprzedaje się wszystko to już np. u Niemczyka czy też WCN dominują monety rzadsze. W tych serwisach np. rocznik 1614 (orły) czy 1619 (Wilno) "stoi" wyżej niż np. 1623. Dlaczego? Bo oni nie zajmują się sprzedażą "śmieci" jakimi dla nich są popularne roczniki w średnim stanie zachowania. Od tego jest np. allegro. 

Kolejny problem to są loty. Wstępnie je przejrzałem ale masa materiału sprawiła, że w latach 1620-1627 po prostu dodałem 20% monet. Bo właśnie te roczniki baaardzo w nich dominowały. Wiem, że to trochę spychologia ale z drugiej strony nie miałem zamiaru liczyć z kartką każdej monety na zdjęciach. Zdjęć były praktycznie setki a monet na każdym z nich od kilku do kilkudziesięciu. 

Sporo też było monet tzw. "no name", czyli źle opisanych, niewłaściwie przypisane lata bądź wogóle niezidentyfikowanych przez sprzedających. O dziwo sporo tego było w latach 162X na Numimarkecie ale nie tylko. Ile się dało/wyłapałem to poprawiłem.

Ostatni problem to znów allegro ale też i inne serwisy. Wspomniane WCN czy archiwum Niemczyka mają zapisane aukcje od początku ich prowadzenia, czyli daje nam to  wgląd nawet w lata 199X (przed denominacją!!). Archiwum allegro sięga przy dobrych wiatrach kilka miesięcy wstecz. 

Finalnie powstał taki wykres:

Bez zbędnego gadania - widać, że roczniki 1614-1619 stanowią jakieś 15-20% lat 162X. Górka roczników >1620 na pewno byłaby o wiele bardziej stroma, gdyby nie ograniczenia archiwum allegro i paru innych serwisów. 

Idziemy dalej. W swoim katalogu Nieczytajło i Zamiechowski podali informację, że:

Dwieście tysięcy monet. Ja w jedno popołudnie "przerobiłem" ponad 8000. Na tyle pozwoliły mi archiwa online. Z tych 200000 lata 1614-1619 stanowiły tylko 5000 monet. Mogę narzekać na ich katalog ale nie mogę odmówić im ciężkiej pracy nad tym nominałem. Szczerze mam nadzieję, że nie spoczną na laurach, tylko wydadzą wersję 2.0. Panowie z Ukrainy trzymamy kciuki :)
Kontynuując i zdając sobie sprawę z ograniczeń baz danych dostępnych online przekształciłem wykres tak aby stworzyć +/- stosunek monet sprzed 1620 tak jak podali autorzy katalogu:

Dotychczasowe "przedgórze" 1614-1619 właściwie stało się płaskie niczym lotnisko, za to dalej mamy gigantyczny skok. Nieszczególnie ten model do mnie przemawia ale na potrzeby tego wpisu może być. 

Idąc dalej posłużę się wspomnianym wcześniej blogiem Monety Wazów. Remigiusz odniósł się do obliczeń pana Mikołajczyka, że w latach 1623-1627 Jacobson w Bydgoszczy przekuł na półtoraki około 1 703 000 grzywien czystego srebra. Daje to nam następujące liczby:
1623 rok - 312 578 156 sztuk
1624 rok - 214 082 086 sztuk
1625 rok - 154 190 082 sztuk
1626 rok - 55 313 440 sztuk
1627 rok - 26 779 334 sztuk
Razem - 762 944 000 sztuk
Jeżeli spojrzymy na te liczby i moje wykresy zauważymy, że mniej więcej się one pokrywają. Oczywiście nie ma (jak w obliczeniach Mikołajczyka) 2-krotnej różnicy w latach 1623 i 1625 (kolejno ponad 300 mln i 150 mln) ale tendencja jest +/- zachowana. Idąc dalej możemy pobawić się w przypasowanie poszczególnym rocznikom "szacunkowego nakładu". Tutaj należy oczywiście uwzględnić poprawkę, że Mikołajczyk nie obliczył nakładu dla lat 1620-1622, a te jak widzimy też nie są rzadkie. 
Kolejny aspekt to fakt, że Gumowski w "Mennicy Bydgoskiej" za Lengnichem podaje, ze Jacobson uzyskał dochód w wysokości 2 100 000 złotych z bicia samych półtoraków. Wiem też, ze Jacobson mincmistrzem w Bydgoszczy został w 1616 roku, więc osobiście potraktowałbym nakład niemal 763 milionów półtoraków jako zestawienie w latach 1616-1627. Nie mam materiałów, na których opierał się docent Mikołajczyk więc nie wiem dlaczego te 763 milionów przypisał tylko do lat 1623-1627. 
W każdym bądź razie nawet zaokrąglając to do 800 milionów za lata 1620-1627 według danych z katalogu Nieczytajły i Zamiechowskiego lata 1614-1619 to 1/40 całości. 1/40 z 800 milionów to 20 milionów. Czyli 4 miliony półtoraków rocznie w latach 1614-1619. Dzienny "urobek" w takim razie to ok. 13000 półtoraków...

Można by się tak bawić długo. Oczywiście najefektywniejszą metodą byłaby analiza stempli w celu ustalenia ile ich było, później przemnożenie przez 5000-10000, bo tyle średnio monet można było z jednej pary wybić. Jednak i ta metoda ma wady bo co jeśli np. ogromna partia półtoraków w skrzyniach poszła na np. opłacenie wojska najemnego a po kampanii prościutko za granicę, skąd była wyłapywana i przetapiana? Znaków zapytanie jest całkiem sporo. Ogólnie powołując się na znanego numizmatyka napiszę, że średnio rocznie mennicę w Bydgoszczy mogło opuszczać 60-70 milionów półtoraków. Za tego Pana również trzymam kciuki z jego katalogiem :) Sumarycznie 14 lat bicia tego nominału daje nam liczbę bliską tej, którą podał Mikołajczyk. 

Osobna kwestia to wyłapywanie monet sprzed 1620 roku. Nie wiemy ile z nich wylądowało z powrotem w piecu w mennicach jak zmieniła się ordynacja mennicza. Nie wiemy ile zostało wyłapanych i przetopionych przez ludność. Ogólnie przyjmuje się, że średnio zachowało się do naszych czasów 5-10% monet. Oczywiście - osobna kwestia - na pewno mniej % zachowało się monet z 1614 niż z 1627. Podsumowując nadal niczego nie wiemy na pewno :) Pozostają nam tylko ostrożne szacunki, które pozwalają stwierdzić, że z 800 milionów półtoraków do naszych czasów zachowało się jakieś 4-8 milionów monet :D Z tego - za Nieczytajłą - jakieś 100-200 tysięcy to lata 1614-1619.
Oj, sporo tego.

wtorek, 7 kwietnia 2020

Mieć czy być - czyli wybiórczy przegląd aukcyjny

Zazwyczaj moje wpisy są długie, ten dla odmiany będzie... średnio długi :) 
Przy okazji mała zapowiedź - najprawdopodobniej zrobię 'spis treści', czyli osobną stronę (chyba) pod linkami, gdzie tematycznie posegreguję moje wpisy. Nazbierało się tego, a że chronologia nie była moją mocną stroną to przydałoby się wprowadzić trochę porządku.
A teraz do rzeczy. Adam w swoim wpisie z 15 marca poruszył ciekawy i istotny problem. Półtoraki jako nominał na allegro ustępują tylko szelągom w liczbie aukcji w dziale Numizmatyka/lata 1587 - 1668. Z tym, że szelągów wystawionych jest 667 sztuk a półtoraków 657 (na dzień 07.04.2020).  Zresztą po szczegóły odsyłam do wyżej przytoczonego wpisu Adama. 
Z tego generalnie wynika, że spora większość materiału dostępnego na aukcjach to wtórny "śmietnik", który wraca wciąż i wciąż a nikt tego kupić nie chce bo takie odmiany i stany są dostępne wszędzie i od ręki. Inne portale aukcyjne też nie rozpieszczają bo choćby na takim onebid ostatnie aukcje większych firm, które wyszły "ponad" allegro czy nawet Numimarket oferują półtoraki w znikomych liczbach. Debiut a zarazem delikatną 'wtopę' zaliczyło Cieszyńskie Centrum Numizmatyczne. Delikatną bo właściwie tylko w Polsce Królewskiej było sporo spadków a w półtorakach aż 66,6%:
Ceny startowe też nie rozpieszczały - to fakt.
Na trzy półtoraki poszedł tylko jeden i to za cenę startową. Co ciekawe nie była to względnie rzadka Ryga, nie był to rzadki błąd RE POLO z 1622 roku - w sumie najładniejszy gzemplarz jaki widziałem do tej pory. No ale ktoś postanowił zatrumienkować monetę i niestety NGC dało jej tylko XF45. Dla kolekcjonera plastyku to byłby afront mieć w swoim zbiorze ten niski numerek więc, pomimo, że odmiana ta u Góreckiego ma F3 a u Nieczytajły R6 to nie znalazła nabywcy. Co ciekawe nabywcę znalazł MS 65 MAX JEDYNY z roku 1623. Co bardzo ciekawe za... 750 złotych:
1623 MS65 JEDYNY MAX ŚWIAT GALAKTYKA

Szczerze... MS to może i jest ale czy jest ona piękna? Widywałem ładniej/dokładniej wybite.
Już wcześniej (w duecie z Adamem) pisałem o gradingu i przed aukcją obstawiałem, że pewnie pójdzie Ryga i zapewne 1622. A tu zupełne przeciwieństwo. Cóż, życie nikomu nie szczędzi rozczarowań. Zastanawia mnie tylko jedno. Kto kupuje najpopularniejszy rocznik półtoraków za 750 złotych? Żeby to chociaż było ciut rzadsze, jak wyśmiewany wcześniej "ónikat" z 1627 roku bez miecza. Mam pewne przypuszczenia (bo nie spotkałem ich ani osobiście ani w internecie ale wgląd w archiwa aukcji daje mi podstawy sądzić, że istnieją), że to osoba z cyklu inwestor/firma/[w ostateczności]maniak MSów. Osobiście nie należę do żadnego powyższego typu a swoje monetki z 1623 kupiłem na początku zabawy z tym nominałem bo były dostępne od ręki:
1623 pewnie nie MSy
Oczywiście nie są to pewnie MSy - nawet do głowy by mi nie przyszło, żeby je pod tym kątem oceniać ale też nie są brzydkie, a powód dlaczego mam 3 warianty tego samego rocznika to różne ozdobniki + mała korona w jednym. Aha i co też istotne: kupiłem je (wszystkie) za mniej niż wynosi marża domu akcyjnego za w/w MS-a 65. :) 

W licznych rozmowach na forach często i gęsto poruszane były kwestie MSowych MAXów. Nie brak przykładów, gdzie moneta wyjęta z trumny i wysłana ponownie do gradingu otrzymywała inną notę. Raz wyższą a raz niższą. 
Zresztą... ktoś to kupił (?!?) i ma teraz najpopularniejszy rocznik w maksymalnej nocie. Oby tylko nie próbował go opchnąć po cenie 2-3 krotnie wyższej gdzieś dalej jak to ma nagminnie miejsce w handlu: 
Wart... ciężko powiedzieć jak widać rynek jest nieprzewidywalny jak stara panna z kompleksami. 

No ale wracając do naszego dzisiejszego 'bohatera' z ciekawości sięgnąłem do archiwum onebid i przejrzałem pozycje w okolicach 700-800 złotych. Oto co można by kupić za taką kwotę bez patrzenia na numerek, który monecie wartej jakieś (w górnych granicach) 50 złotych dodał siódemkę przed 50:

Gdyby dołożyć raptem 50 złotych  można mieć bardzo rzadką odmianę rocznika 'pseudokrakowskiego' 1615 z legendą NOV w bardzo dobrym stanie + dwie inne monetki, też nie należące do popularesów. Dalej:

Wilno z 1619 za mniej niż 1000 złotych to w sumie nieczęsty widok ale uda się i to w dodatku z ciekawostką! Nie jest to jednak MS ani nawet ładny stan II. No ale kto wybrzydza...
...ten może pozwolić sobie na zakup półtoraka z orłem w pięknym stanie zachowania. Albo innego:
Też orzełek niczego sobie. Za to dokładnie za tą samą cenę co ów 1623 z eMeSem niemal rok temu można było kupić półtoraka z orłem z hakami na rewersie:

A tak to ma się totalnego popularesa z najwyższą notą. Przynajmniej narazie, bo może za jakiś czas pojawi się lepszy - MS66. I już nie będzie max świat, jedyny taki... 

Komety...

Idzie luty, podkuj... no nic się nie rymuje z portfelem, kontem, kasą, mamoną, wypłatą...  Może coś takiego: w lutym są często niezłe aukcje...