Tak się stało, że niedawno osiągnąłem wiek "kultowy". Choć do wieku KULTu jeszcze trochę mi brakuje i mam szczerą nadzieję, że Kazik przezwycięży swoje problemy zdrowotne, żebym mógł nadal "gonić" wiek zespołu z Nim jako wokalistą. No ale kilka dni temu z samego rana to nie przeboje KULTu mnie obudziły a piosenka znana chyba wszystkim Polakom.
Akurat w moim domu był to serial oglądany na tyle często, że wrył mi się do głowy. Oglądając poczynania inżyniera Karwowskiego jako nawet nie nastolatek próbowałem wyobrazić siebie jako 40-latka. Oczywiście tamte próby zupełnie rozminęły się z obrazem dzisiejszym ale nie mogę narzekać. I chyba pasja do zbierania staroci jest czymś co przetrwało i rozwinęło się finalnie w numizmatykę (monety też zbierałem, ale był to tylko fragment ogólnego "zbieractwa"). Pasja ewoluowała od zbierania wszystkiego co okrągłe i metalowe w jakieś pierwsze konkretne cele, nikła, odradzała się na nowo po X latach. Aż w końcu jakieś 10 lat temu jak wdepnąłem w XVI-XVII (głównie) wiek to siedzę w tym do tej pory. Nie powiem, kusi średniowiecze, kusi starożytna Grecja (Rzym jakoś nie). Ale wiem, że jak wejdę w dany temat to na początku jest fajnie, ale potem zaczynają się łowy na grubego/ładnego zwierza a to już nie są tanie rzeczy...
Pasja wspierana jest przez moich Najbliższych, którzy nie dość, że mi na to pozwalają, to jeszcze mnie wspierają.
No ok, ale nie będzie tu tylko urodzinowo. Jako tzw. "millenials" według niektórych badań preferuję Facebooka nad innymi portalami społecznościowymi. I akurat to prawda, bo mam tam konto. Tylko ta "preferencja" nie bierze się z mojego szczerego zamiłowania do tego portalu, czy niechęci do innych. Jak zapewne spora część "wyemigrowałem" z NK właśnie do FB. Wówczas, te "naście" lat temu nie było praktycznie dużego wyboru. Nie taki jak dziś. A ja, jako, że jestem leniwy, mam już tam swoich znajomych, ulubione tematy to trwam w tym bagnie. Bagnie, z którego w teorii mógłbym wyjść bez żalu. Ze znajomymi miałbym kontakt via Messenger, tematy jakoś bym poogarniał w internecie... Tylko... właśnie tylko albo aż: wszystko jest w jednym miejscu. Gdyby nie to, rzuciłbym to cholerstwo w diabły dawno temu.
I tu powolutku przechodzimy do drugiego tematu, który chciałem dziś podjąć.
NUMIZMATYKA NA FACEBOOKU
Wiem, że brzmi to trochę trywialnie ale w sumie to prawda. Dzisiaj tam przeniósł się ruch numizmatyczny. To tam największe domy aukcyjne w Polsce wrzucają zajawki swoich przyszłych aukcji. A mówię Wam, nieraz jest się nad czym poślinić. Merytoryczne treści też tam święcą triumfy. Nie fora. TPZN ma niemal 4000 zarejestrowanych użytkowników. Z czego ponad 100 postów napisało raptem ok. 320 użytkowników. A na jednej z grup (stricte sprzedażowej) jest niemal 70000 osób. Oczywiście to słabe porównanie bo na forum TPZN chodzi głównie o wymianę wiedzy, zaś tam mamy sprzedaż np. 1 dolara z Niue Island, który z prawdziwą numizmatyką ma tyle wspólnego co porcelanowy model Formuły 1 z prawdziwymi wyścigami. Ale poza tym na wielu grupach sprzedażowych nie można narzekać na brak prawdziwych monet, m.in. z Polski Królewskiej też. Generalnie powinienem rzucić się w wir zakupów na grupkach sprzedażowych na Facebooku.
Ale tak nie jest. Dlaczego?
Otóż FB przejął częściowo rolę Allegro. Ale w tym kontekście, że o ile dobrze wiem (jeśli się mylę proszę mnie poprawić) prywatny sprzedawca jest wyrzucany na Allegro Lokalnie - a to jest kiła do kwadratu. Samo zaś Allegro zamienia się w sklep internetowy, gdzie kupujesz np. lampę i ma się gwarancję dostawy, jakości produktu, etc. W przypadku produktów kolekcjonerskich robi się problem bo jak zagwarantować jakość produktu u sprzedawcy prywatnego? Tam zazwyczaj w opisie jest "kupujesz to co na foto, brak zwrotów". Czyli gwarancja do bramy, potem się nie znamy. Firmie potencjalne spory między cfaniakiem sprzedającym a poszkodowanym kupującym są nie na rękę. Więc wycina się wszystkich prywatnych sprzedających albo pakuje do Szamba Allegro Lokalnie. No więc gros sprzedających ma wybór, założyć firmę, przenieść się np. na OLX albo spróbować szczęścia na Facebooku.
Bo nie ma tam opłat za wystawianie monet na sprzedaż. Nooo... zazwyczaj nie ma :) Ale spotkałem się z grupami, gdzie włodarz chodzi z tacą i za wystawienie np. 10 aukcji trzeba uiścić XX złociszy na Patronite. Hmm, chyba w tym przypadku chodzi o te słynne zasięgi, bo nie podejrzewam "właściciela" grupy o gwarancje w przypadku niewywiązania się jednej ze stron z transakcji.
No właśnie - oszustwa. Co rusz na którejś grupie sprzedażowej widzę post w stylu "Pan XYZ który wygrał/sprzedał monetę nie odpowiada. Proszę Admina o pomoc". Pół biedy jeśli chodzi o licytowanie dla żartu. Wówczas moneta, która się nie sprzeda zostanie wystawiona jeszcze raz a licytujący-śmieszek zbanowany. Ale nic nie stoi na przeszkodzie, żeby zalicytował z innego konta. W końcu sam mam kilka kont na FB (stare dzieje). Gorzej jak ktoś kupuje, przeleje pieniądze.... i nic.
I o ile nie żyjecie w filmowej rzeczywistości z filmu "Uprowadzona" jest bardzo mało prawdopodobne, aby Liam Neeson dorwał sprawcę Waszego nieszczęścia. Dlatego niektórzy idą w stronę budowania swojej wiarygodności. Najpierw sprzedają dużo, zbierają wierną klientelę. Potem zakładają własne grupy sprzedażowe, gdzie mają monopol. Takich ludzi warto szanować, bo wyrabiają sobie własną markę. I czasem nawet lądują na OneBid jako firma. Ale nie warto brać tego za pewnik bo znam takich, od których kupiłem pierwszego półtoraka, kupowałem na Onebid, a po X latach niemal wchodziłem w "spór zbiorowy na FB" bo nie potrafili się wywiązać z transakcji. Tylko ja kupowałem od człowieka, który był rzeczywistą osobą. Z imienia, nazwiska, zdjęcia. A co powiedzieć o kimś, kto sprzedaje pod ksywką w stylu "khekhe przepraszam", ma zdjęcie z google grafika. Pierwszy raz widzicie kogoś takiego (a właściwie jego konto) i kupilibyście od niego monety warte 1000-2000 złotych? Ja nie.
Ok. Załóżmy, że mamy grupę, gdzie są sami rzetelni sprzedawcy. Pozostaje kolejny problem. Regulamin. Co grupa - inny regulamin. Ok, zazwyczaj są one podobne. Ale nie identyczne. Kupując na allegro czy OneBid wiemy co i jak. A tu jest wolna amerykanka. Z ciekawszych kuriozów:
- Przebicia mogą być o dowolną kwotę, czyli z definicji np. o jeden grosz!. Ale mogą być i o pełne 5, 10 albo i 100 złotych. Nie powiem, czasem próbowałem korzystać z tego dając 51 zł, podczas gdy było 40 (przebicie o 10 złotych), licząc, że inna osoba da 50 a ja wygram o złotówkę. Z raz czy dwa się udało. Ale co licytacja to inaczej. Dasz (przy min. przebiciu 10 zł) 120 zł i nie wygrasz bo np. jest aktualnie najwyższa kwota to była 111 zł. No ale trzeba było sortować komentarze według kolejności bo oczywiście Facebook daje według popularności. A ktoś wcześniej podbił do 101 zł, jego komentarz został polubiony i skomentowany przez sprzedającego (klasyczne "dziękuję za ofertę") a ten z 111 gdzieś się zapodział, bo nie ma "zasięgów". Kto ma na to czas, gdy sekundy dzielą od końca aukcji???
- Koniec licytacji o 21.00.59. Boże... żebym musiał w XXI wieku siedzieć z komórką w jednej ręce i zegarkiem w drugiej (oczywiście da się załatwić to inaczej ale nie raz tak robiłem bo miałem sytuację podbramkową). Oczywiście mogłem dać kwotę zaporową ale nie na tym polega licytacja, żeby na tacy łożyć sprzedającemu tyle monet, skoro można powalczyć. Oczywiście internet czasem miał swoje zdanie na temat dostępności i kilka licytacji przegrałem bo akurat był lag. Na OneBidzie, gdzie też lubię licytować na żywo by mnie to też spotkało ale np. na Allegro miałbym Snajpera, który by za mnie walnął limitem na sekundę przed końcem. I potem udowadnianie screenami, że się było sekundę przed...
- Przeglądając FB na tzw. miejscu, gdzie król chodzi piechotą...
W przypadku, gdy przypadkowo odświeży się strona praktycznie nie ma szans na znalezienie danej monety. Nie raz tak miałem, że mignęła mi fajna moneta. Jeśli nie zalajkowałem, skomentowałem, etc. NATYCHMIAST to szansa na jej ponowne znalezienie w dziesiątkach licytacji w dziesiątkach grup było MINIMALNE. Bo często sprzedający nie opisują licytacji w stylu: "Sprzedam półtoraka z 1618 roku, mennica Bydgoszcz...". Tylko mamy "sprzedam monetę, cena wywoławcza 1 zł, przebicie dowolne...". No i sobie szukaj...
- Cena minimalna/sugerowana. Z ceną minimalną miałem krótką historię na Allegro. Teraz nie wiem czy coś takiego nadal tam funkcjonuje ale było to jedno z tych cholerstw, które wkurzało. To albo wystaw od tej ceny, którą chcesz mieć jako minimalną albo wystaw jako kup teraz. Oczywiście nie, tak nie można było, bo po pierwsze cena minimalna była to magiczna kwota, którą sprzedający akceptował. Ale oczywiście nie wystawiał za tyle przedmiotu bo bał się, że mało kto zalicytuje. Czyli liczył na ślepą walkę na sekundy przed końcem, gdzie licytujący w ferworze zaczną rzucać banknotami byle tylko wygrać. Czasem to przynosiło skutek, czasem nie. Ale z całym (tfu!) dobrodziejstwem inwentarza tradycja ta przeniosła się na Facebooka. Ale tu mamy jeszcze cenę sugerowaną! Czyli coś, co sprzedający chciałby mieć (często są to tzw. marzenia ściętej głowy, tudzież pobożne życzenia sprzedającego) ale łaskawie rozważy najwyższą kwotę poniżej tego pułapu. Czyli np. cena sugerowana to 1000 zł. Ale! Ona nie kończy licytacji! Co to, to nie! Licytujący dalej mogą walczyć niczym koguty na sznurku bo jak kurz i pióra opadną to walor może pójść i za 2000 zł. Albo za 3000 zł. Oczywiście jest to fikcja, bo mało widziałem licytacji, które przebiłyby cenę minimalną o wielokrotność tejże. No ale dajmy na to licytacja skończy się na pułapie 850 złotych. I co teraz? Na Allegro sytuacja byłaby jasna. O OneBid nawet nie mówię. Tutaj sprzedających zastanowi się, czy kwota go satysfakcjonuje i dopiero wówczas poinformuje licytujących o werdykcie. No ja mam tu pewne odczucia...
- Traktowanie kupujących jak gromadki psów, którym rzuci się kość ale nie wiadomo kiedy. Brzmi dziwnie? Ale jak inaczej nazwać to, gdzie jakiś sprzedający w poście w poniedziałek wystawia zdjęcie (zajawkę) kilku/dziesięciu monet z informacją, że wrzuci je jako "kup teraz" we wtorek po południu. Widzisz jedną czy dwie, które chcesz kupić. Jest wtorek po południu, sprzedający zaczyna wystawiać monety. Czekasz na te, które chcesz kupić. Wiesz, że inni też odświeżają strony. Do 14tej wystawiono z 10 ale nie te, na których Ci zależy. I teraz pada np. "ok, teraz idę zjeść obiadek, resztę wystawię jak się najem". Serio?
- "Antysnajper". Dla kontekstu - na Violity (ukraiński serwis aukcyjny) jest zasada, że ostatnia najwyższa oferta jest "ważna" przez pięć minut. Jak nikt w tym czasie tej kwoty nie przebije to oferujący ją wygrywa. Chyba tak samo jest na naszym Allegro Lokalnie ale nie sprawdzałem tego w praktyce. Na FB w sumie ciężko byłoby coś takiego wprowadzić. Ale ktoś się postarał. Widziałem licytację, gdzie był taki zapis w opisie aukcji (czy był on zgodny z regulaminem grupy - nie wiem, nie chciało mi się sprawdzać). Czyli tutaj licytując robisz z siebie błazna do kwadratu. Bo na wspomnianym Vility to system sprawdza te 5 minut za Ciebie. A w FB to Ty musisz ze stoperem w ręku licytować.
- Chyba najważniejsze - na FB oferowany jest zazwyczaj po prostu ZŁOM. Jakieś monetki za grosze, które sprzedający oferuje nam w kup teraz za "tylko" za 50 zł+kw. I oferta jest ważna tylko do piątku, godz. 21.00. Bo co? Po tym terminie ma nagranego kupca, który je weźmie za 100 złotych? Ludzie... Tam w większości ląduje szrot, którego nikt nie kupiłby ale tu nic nie kosztuje (czasem jednak tak) wystawienie tego samego z powrotem. I jeszcze raz. I jeszcze raz... Czasem ci "profesjonalni" sprzedawcy rzucą jakiś ciekawszy kontent. Czasem. Ale wtedy patrz dwa punkty wyżej.
Można by tak długo. Ale wątpię, że ktokolwiek doczyta do końca. Więc kończę. Bo miałem obejrzeć koniec sezonu jednego serialu a jak widać przed 40tką mi się nie udało.
A ile monet kupiłem na FB? Procentowo... jakieś 2-3%. A ja nie mam wcale dużo monet. Raptem kilkaset. Na te "dziesiąt" lat zbieractwa.




Brak komentarzy:
Prześlij komentarz