piątek, 7 lutego 2025

"Rzadkość" monet (półtoraków) c.d.

Dziś znów o rzadkości monet, czyli przede wszystkim półtoraków. 

Zacznijmy od podstaw. Wyjaśnijmy sobie co to jest TYP, ODMIANA, WARIANT:

Typ: monety o tym samym nominale, z ta sama data, emitowane przez tego samego władcę,
Odmiana: monety wybite w tej samej mennicy, z tymi samymi typami rysunku* (wizerunek lub inicjały króla, herby państwa, napisy**, znaki mennicze, znaki mincerskie, herb podskarbiego)
Wariant, (Wariant stempla): monety bite ta sama para stempli, napisy**, interpunkcja i znaki interpunkcyjne wszystkie takie same.

*różnice w rysunku jak duża głowa/mała głowa, lekko zbrojna pogoń/ciężko zbrojna pogoń nie są wyznacznikami odmiany lecz wariantu
**różnice napisów jak np. "L", "LI" oraz "LIT" nie są wyznacznikami odmiany lecz wariantu
Za TPZN albo jeśli ktoś chce to Dariusz Marzeta też to wytłumaczył

Oczywiście to nie są sztywne definicje ale w większości oddają to co ja stosuję w podziale monet. 
I tak najbardziej pożądane są typy. Przynajmniej na początku. Bo zazwyczaj w półtorakach da się je zdobyć w jako-takim czasie. No, może poza Wilnem 1620 - taki wyjątek od reguły.
Odmiany potrafią być już wyzwaniem, zaś warianty to zabawa dla wytrwałych. 

No i my dziś o wariantach ciut sobie opowiemy. Ostatnio mało spływa do mnie stricte półtoraków Zygmunta. No bo albo to jakiś tam wariant, na który mi szkoda zachodu albo odmiana kosztująca krocie i w efekcie odpuszczam aukcję bo nie chcę wydawać majątku. Może trafi się drugi raz za rok, może za dwa lata. Oczywiście w niektórych przypadkach można czekać i czekać a stracona szansa się nie powtórzy. Aż mnie otrzepuje, gdy pomyślę sobie, że zastanawiałem się czy przebić (w przeliczeniu ok. 90-100zł) tą monetę:

https://poltoraki.blogspot.com/2019/10/potorak-z-hakami-z-1617-nie-1618-roku.html

No ale wtedy byłem na cenzurowanym po ostatnim (bardzo kosztownym) zakupie i bałem się rozdrażnić żonę. A jak dotąd, po prawie 8 latach od zakupu takiego "prawie 1618" nie spotkałem. 

Niedawno zaś listonosz przyniósł takiego cudaka:

Co my tu mamy? 
Odwrotne N. W 1616 to nie dziwna rzecz. Lecz w Sasie w owalnej tarczy już nieczęste powiedziałbym. Nawet bardzo. Awers? Typowy. Oprócz przebitki P, na którą walnięto X. 
Oba stemple, awersu i rewersu są znane. Ale nie razem. Więc mamy tu nienotowany wariant stemplowy. Posługując się katalogiem Półtoraki Wazów z 2022 to mamy awers z pozycji 1630 i rewers z pozycji 1631. Obie pozycje "stoją" jako F3, ten mix jest póki co "nienotem". Poszedł za 65 złotych. Niedobicie owszem jest ale nie wyklucza precyzyjnej identyfikacji monety.

No i teraz płynnie przechodzimy do meritum: niedobicia, wykruszenia punc, zapchania stempla, etc.
Masa jest tego w półtorakach. I też sporo jest potencjalnych chętnych, by w jakimś defekcie widzieć "ónikat". We wspomnianym katalogu na stronach 21-27 pokrótce opisałem najczęściej występujące na rynku destrukty. Nie są one zamierzonym działaniem mincerza. Czy też niezamierzonym, ale z tego działania powstają np. takie błędy jak PEG POLO:
Górecki, Dudek, 2022 - poz. 1451

Stan monety jest daleki od zadowalającego, mimo wszystko włączyłem tą monetę do zbioru bo błąd jest ewidentny. Głębokie i dobrze widoczne bicie w miejscu P wyklucza wszelkiego rodzaju uszkodzenia czy niedobicia. Jest tam P, gdzie miało być R. 

Z kolei w tym półtoraku z początku wpisu... BEG? Po pierwsze zastanówmy się. Czy mincerz tworzył punce liter, których potem nie używał? Mógł w takim razie też stworzyć punce umlaut i ypsilon. Dlaczego ich nie nabił? Aha! Bo wyprodukował tylko te, które były mu potrzebne do pracy! B nie występuje ani w półtorakach ani w ortach bitych w tym czasie w mennicy bydgoskiej. Ani szelągach, groszach czy innych nominałach włączywszy w to produkty mennicy krakowskiej, litewskiej i gdańskiej. B było tak samo nieużywane jak Ź, Ć albo Ó. Więc - pytanie za milion - skąd miałoby się tam wziąć? Jedyne rozwiązanie to: destrukt. Uszkodzenie puncy/stempla, które skutkowało powstaniem "nienotowanej" monety. Takich "nienotów" to jest od groma. Ot, specyfika produkcji monet w tamtych czasach. 
Czy to rzadkie? Owszem, zazwyczaj ogranicza się jedynie do tego (uszkodzonego) stempla. Czy wartościowe? Każdy kamień, szyszka, muszla też są unikatowe. Ale czy wartościowe? 

środa, 22 stycznia 2025

Skala rzadkości monet - a na co to komu?

Czyli jest tak: zbieramy sobie monety bo np. podoba nam się dany okres historyczny/władca, etc. Zbieramy, dajemy za nie określoną przez nasz domowy budżet kwoty pieniędzy. Swoją drogą wydawanie współczesnych pieniędzy na te już dawno wycofane z obiegu już trąci nieco ironią. Ale dobrze, w końcu ludzie zbierają niemal wszystko. 

Mistrz Marek Raczkowski z jego fb: https://www.facebook.com/photo.php?fbid=2939053466136718&id=180822955293130&set=a.180823831959709

Gdyby kogoś jednak gorszył rysunek powyżej pragnę przypomnieć, że nabywanie odchodów, jako element sztuki był już praktykowany. A kolekcje można budować w różny sposób, np. zbierając minerały chodząc po górach (wydatek = 0, pomijając koszty dojazdu, zakwaterowania i wysiłek fizyczny) albo kupując za grube miliony obrazy przedstawiające skrzyżowane kreski oddzielające różne kolory (głównie biały, ale mamy też czerwony i odrobinę żółtego, niebieskiego i czarnego). No i coś takiego sprzedało się za ponad 50 milionów dolarów:

Piet Mondrian (1872-1944) Composition No. III, with Red, Blue, Yellow, and Black 1929;   https://www.christies.com/en/lot/lot-5893250

Trochę tu zahaczyłem o niedawny wpis Marcina z jego reaktywowanego bloga Spod Stermpla

Ale do rzeczy - nie zamierzam wnikać w przyczyny takiej dysproporcji cen między w/w kawałkiem płótna a np. wywołaną we wspomnianym wpisie 100-dukatówką z 1621. Przejdziemy jednak do tematu, który trochę ma wspólnego z windowaniem cen. A mianowicie do rzadkości monet. Przyczyną też był wpis, a bardziej dyskusja na Okiem Kolekcjonera

Zachęcam do prześledzenia wszystkich opinii - z niektórymi niemal całkowicie się zgadzam z innymi mniej, jednak chyba (do tej pory) nie spotkałem się tam z taką, z która całkowicie się nie zgadzam.

Skala rzadkości monet! Ileż to się na jej temat przelało słów... Ale tak naprawdę to:


Po co nam ona? Tak na "zdrowy chłopski rozum", im coś rzadsze tym droższe. Ale jak określić, że coś jest "rzadkie"? Zwłaszcza wśród kolekcjonerów monet, gdzie część (chciałem napisać "z nich" - w sensie kolekcjonerów ;P ) monet - oczywiście, leży w muzeach. I z punktu widzenia kolekcjonera/zbieracza są "nie do ruszenia". Czyli nie włączy ich do kolekcji. Może jedynie pooglądać. I jeśli są na wystawie lub zdigitalizowane i dostępne w cyfrowym repozytorium to jeszcze pół biedy. Gorzej, jeśli muzeum posiada np. skrzynię półtoraków, które ma, ale nie wystawia ich. Bo to nominał nieefektowny (jak np. talary) i jak przyjdzie wycieczka szkolna to jest choć minimalna szansa, że dzieciaki pozachwycają się starymi monetami wielkości sporej śliwki. Taka szansa przy półtorakach byłaby jak to, że moje koty powiedzą: 

"wiesz co, cały czas chodzisz do tej pracy zarabiać na naszą karmę premium, dziś sobie pośpij do południa, my pójdziemy potyrać dla odmiany"

Cattus domesticus, drzemka po i przed każdym posiłkiem. Jak też i między tymi drzemkami. 

Czyli muzea mają masę monet, których nikt (poza pracownikami czy badaczami, którzy wybiorą się na kwerendę) nie zobaczy. Aktualnie np. Muzeum Narodowe w Krakowie dorzuciło sporo półtoraków do swojego wirtualnego repozytorium, bo jeszcze jakiś czas temu było ich tyle, ze na palcach jednej ręki można było policzyć zarówno te Zygmunta III Wazy jak i Jana Kazimierza.

No ale co to ma do stopni rzadkości? Ano to, że tworząc takową na bazie 8-stopniowej skali powinno się ująć WSZYSTKIE znane monety. Czyli te w muzeach, prywatnych zbiorach czy obiegu aukcyjnym. Powiem tak - powodzenia. No ok, poczekajmy - jak najbardziej jest to możliwe ale dla monet "grubych". Takie talary, dukaty czy ich multiple raczej znane są już od pokoleń na rynku aukcyjnym a egzemplarze muzealne też są należycie skatalogowane ew. opisane w opracowaniach. Gorzej wygląda rzecz dla np. półtoraków. Po pierwsze jeszcze 10 lat temu na dobrą sprawę nie było dobrych opracowań tego nominału. Bo kogo obchodziły monety, które sprzedawało się na kilogramy? Owszem, były niby jakieś tam rzadsze, ale jak to z typowym, encyklopedycznym podejściem ujął to Janusz Kurpiewski:

"Stosunkowo rzadki jest typ półtoraka z 1614 roku, szczególnie ten z orłem na awersie. Rzadszy jest jeszcze rocznik 1628 oraz półtorak bez daty. Natomiast pozostałe roczniki, z tarczą pięciopolową na awersie (lata 1615 - 1627) bite były w wielkich ilościach i pomijając jakieś sporadyczne odmiany (np. brak herbu podskarbiego) - należą do najpospolitszych monet z tego panowania.

Czyli pamiętajcie, zbierajcie tylko pierwszy rocznik, najlepiej z orłem, bezdatowce, albo 1628. A jak się trafi bez herbu podskarbiego (ciekawe gdzie pan Kurpiewski takiego widział, ciekaw jestem niezmiernie) to też kupujcie. Reszta to popularesy. No bo jak określić rocznik 1620 bity w Wilnie, którego każdy katalog stawia na piedestale: R8, R* niemal. Aktualnie naliczyłem ich 34 sztuki. Oczywiście jakby rozdzielić to na odmiany to liczba nam się zawęża ale póki co R8 ma tylko jedna odmiana. Reszta spada do R7-R6. 

Znam natomiast masę "unikatów"*, które jakoś nikt, poza najnowszym katalogiem półtoraków wysoką "eRką" zaszczycić nie chciał. *-Unikatem przestaje być jak na aukcję trafi kolejna moneta, którą właściciel wystawił przeglądając archiwalne aukcje i zauważył zaskakująco wysoki wynik końcowy. Skoro sprzedała się wysoko, znaczy, że rzadka, więc sprzedam moją licząc na podobny wynik. Często jednak ceny drugiej, trzeciej, etc. sztuki, która wypływa gnana tym trendem są już odpowiednio niższe.

Warto też zaznaczyć gdzie chcemy (nadając stopień rzadkości) postawić poprzeczkę? Czy jak wspomniałem typ - półtorak Wilno 1620 - katalogowo R8. Be-ze-du-ra! Czyli może jakaś odmiana? No ok, ale to już "rozbijamy" eRkę na części. Skoro w roczniku było 34 monety, to odmiana z Wadwiczem na rewersie liczy już 4 sztuki (R7):

https://onebid.pl/pl/monety-zygmunt-iii-waza-poltorak-wilno-1620-wadwicz-pod-jablkiem-rzadkosc/205806

Ale teraz jest moda na katalogi specjalizowane. Czyli brniemy w kolejne warianty (korony, jabłka, interpunkcję... wyjdzie na to, że niemal każdy półtorak ma "jakieś tam" R. No bo mamy możliwości nieporównywalnie większe niż dawni Autorzy. Oni bazowali właśnie na zbiorach muzealnych, prywatnych kolekcjach, skarbach... My bazujemy przede wszystkim na Internecie. 

Taki "Ilustrowany skorowidz pieniędzy polskich i z Polską związanych." Kopickiego to już trochę relikt. Stworzenie czegoś takiego aktualnie to trochę samobójstwo. To już edycja z rycinami z 2007 - "Monety Zygmunta III Wazy" ujęła wszystkie półtoraki tego władcy na bodaj 13 stronach. Plus minus oczywiście ale mamy obraz skali. Pierwsza edycja katalogu Adama z 2019 miała ponad 200 stron. Wersja autorska z 2022 niemal 300. Idźmy dalej... Grosze krakowskie i głogowskie 1505-1548 Grzegorza Romańczyka - 250 stron. Emisje pruskie - prawie 400 stron. Boratynki opisane przez duet Wolski&Godek z 2023 - ponad 500 stron. Półgrosze Jagiełły Sebastiana Pawlikowskiego - 250 stron. Mennictwo Batorego Parchimowicza - 450 stron...

Aha - co autor katalogu, to tworzy swoje eRki. Np. duet Nieczytajło-Zamiechowski oparli swoje eRki na częstości występowania monet. Autorzy chwalą się, że przebadali 200000 monet koronnych w tym 5000 monet wybitych do 1619 roku włącznie. I stworzyli dwa systemy:

Dla monet bitych do 1619, gdzie jedna moneta przypada na:

R1 – 1 na 100 monet
R2 – 1 na 200 monet
R3 – 1 na 500 monet
R4 – 1 na 1000 monet
R5 – 1  na 2500 monet
R6 – 1 na 5000 monet
R7 – 1 na 10000 monet
R8 – 1 na ponad 10000 monet

Oraz od 1620, gdzie jedna moneta przypada na:

R1 – 1 na 1000 monet
R2 – 1 na 2000 monet
R3 – 1 na 5000 monet
R4 – 1 na 10000 monet
R5 – 1  na 25000 monet
R6 – 1 na 50000 monet
R7 – 1 na 100000 monet
R8 – 1 na ponad 100000 monet

Unikatów nie dali, w sumie o dobrze bo jak pisałem to takie numismatic fiction

I teraz zagadka dla uważnych - ile monet bitych do 1619 uzyska R8? Skoro monet przebadali 5000? 
Nie ma to jak utrudnić sobie życie już na etapie projektowania skali rzadkości monet. 

Z kolei skala F0-F4/R-RRRR czyli opierająca się na występowaniu w handlu jest już bliższa rzeczywistości. Jednak jak było w dyskusji zauważone nie uwzględnia monet w muzeum. No z definicji nie, to oczywiste. Jednak to co wypływa na rynek nie różni się aż tak od tego co potencjalnie może być w muzeum. 

W teorii idealnym systemem byłoby podawanie rzadkości danej odmiany +/- w procentach opierając się na całej populacji. Coś podobnego uskuteczniam od dawna z uwagi na gromadzone zdjęcia monet z aukcji. Tylko jest kolejny minus - od pewnego czasu zapisuję w większości roczniki do ~1620. Z tego względu, że >1620 jest tego masa. Która sprzedawana jest głównie w lotach i rozdzielanie tego mija się z celem. Jednak takie postępowanie też zamyka kolekcjonera/badacza w swego rodzaju bańce. Jest się bardzo dobrym w wąskiej dziedzinie. Staram się mimo wszystko aby mieć otwarte oczy i na inne rzeczy. Efekt jednego z takich "otwarć" być może za jakiś czas się ukaże. Nad kolejnym pracuję. 

Konkluzja? Każdy licytuje to co chce. Nawet nie pamiętam kiedy już przestałem patrzeć na eRki. Oczywiście domy aukcyjne lubią to, bo podobnie jak wysoki MSik na slabie przyciąga to większą ilość potencjalnych chętnych. Lecz czy w rzeczywistości robi nam to aż taką różnicę? Mam "niskie" eRki, do których mam większy sentyment niż do tych R7-R8. Czy moneta z R5 jest dla Was bardziej cenna niż ta z R3 w katalogu? Zakładając oczywiście, że ktoś te eRki porozdawał "sprawiedliwie" a nie losowo jak np. Kamiński-Kurpiewski półtorakom w swoim katalogu (Jeżu, co tam się odwala....). 


piątek, 29 listopada 2024

Jabłko warte każdych pieniędzy (mini przegląd aukcyjny)

W odniesieniu do postu Adama szybki wpis o jabłkach, czy może jednym konkretnym jabłku z rocznika 1618, wybitego z tego co nam wiadomo w Bydgoszczy. 

Niedawno czeski dom aukcyjny KM NUMIS wystawił przekrojową ofertę monet (i nie tylko). Polski akcent był dosyć skromny, bo liczył ~50 pozycji (spośród >2000 sprzedawanych przez 3 dni). Najdroższy był talar z 1628, który sprzedał się za ponad 8600 zł (z opłatami). Było aż pięć 3-krajacarówek ze wszystkich lat (1615-1618) bitych w Krakowie właśnie na "rynek" śląski. Widać nawet przyjęły się, choć nie z takim przytupem jak półtoraki, które emitowano niemal dziesięć lat dłużej (i w ogromnych nakładach). No i były trzy pozycje z półtorakami. Pierwsze poszły w cenach bardzo okazyjnych:

Lot 1615, 1617 i 1619 - 82 zł (z opłatami). 

Ostatni rocznik mennicy hakowej 1618 - 127 zł (z opłatami).

Na polskich aukcjach pewnie poszły by ze 2x drożej. Za to bank rozbił ostatni locik, który jeszcze przed aukcją był podbity przez 4 licytujących do prawie 550 złotych. Okazało się, że cena końcowa została podniesiona do 1618 (bardzo adekwatna liczna :) złotych - bez opłat. Z młotkowym robi się już blisko 2k:

https://onebid.pl/pl/monety-polska-zygmunt-iii-waza-poltorak-1618-1619-bydgoszcz/2495942

Przyjrzyjmy się bliżej temu zestawowi:

Fot: KM NUMIS
 

Pierwsze co to w oczy może rzucić się odwrócone N w 1619. Jest to dosyć rzadki błąd ale nie bije on specjalnie rekordów cenowych. Poza tym nic specjalnego.

No to co w tej drugiej monecie jest ciekawego? POL i gwiazdki? No niektórzy może tylko by to zauważyli ale sedno tkwi w jabłku. Wystarczy trochę posiedzieć w tym nominale, żeby rozróżniać odmiany i umieć je "śledzić" np. na przestrzeni lat i/lub mennic. To konkretne jabłko jest bardzo rzadkie. W katalogu z 2022 roku jest pokazany rewers (nr 1837)... tylko tam legenda otokowa kończy się jako POLO. No i mamy 4-listne rozety a tu gwiazdki. Więc mamy nienotowaną odmianę. 

Ile znaliśmy wcześniej rewersów z tym jabłkiem? Ogólnie to jest 4 sztuka, którą widzę. Pierwsze dwa to były właśnie POLO:

Fot: Niemczyk

Wspomniałem  o czterech.... Czwarta sztuka w sumie to też nienotowana wcześniej odmiana z ozdobną tarczą:


Bardzo efektowne jabłko, to trzeba przyznać. Nieco podobne do jabłek (też bardzo rzadkich ale ich ilość to już naście sztuk znanych) z tego samego rocznika:

 


Albo takich, które można spotkać w półtorakach pomorskich:

Fot: DA Marciniak; https://onebid.pl/pl/monety-pomorze-franciszek-i-poltorak-reichsgroschen-1617-koszalin/1001595

Ale i tak najrzadsze jest to skromniejsze, znane póki co w jednej sztuce:

Górecki-Dudek 2022, pozycja 1814

:)


wtorek, 12 listopada 2024

Grading (nie tylko półtoraków) NGC - jak łatwo otworzyć slab

 Dziś nowość! Wideoblog :D Ale proszę się nie przyzwyczajać, raczej potraktować jako wyjątek.

Aż zacząłem się zastanawiać, czy sam nie dostałem jakiegoś "spreparowanego" slabu. Niby bez sensu bo moneta warta niewiele ale skoro się tak łatwiutko otworzył...
Ale jednak "oryginał" http://www.ngccoin.com/certlookup/6641245-047/58/


poniedziałek, 9 września 2024

"Zapraszamy do reklamy"

Chyba większość czytając te słowa "odtwarza" je w głowie głosem Rafała Walentowicza, który w Programie Trzecim Polskiego Radia od lat zapraszał na przerwy reklamowe. Napisałem "zapraszał" bo dawno nie słucham Trójki więc nie wiem czy ma to jeszcze miejsce. Lecz przez większość mojego dzieciństwa właśnie Trójka leciała praktycznie non-stop, więc te słowa oraz charakterystyczne "puk-puk-puk" przed nimi wryło mi się w podświadomość. 

https://www.rp.pl/media/art6078371-rekord-trojki-prowadzi-rmf

Od dziecka mam też awersję na reklamy. Owszem, na początku słuchało się tego co leciało ciurkiem. Potem chyba ojciec zaczął przyciszać odbiornik, bo bloki reklamowe miały chyba 150% głośności w porównaniu do audycji. Następnie zaczęliśmy wyłączać radio, bo w sumie przerwy reklamowe leciały o mniej więcej znanych godzinach, więc korzyści były dwie:

- nie słuchało się reklam

- była cisza w domu

Jak chciano posłuchać audycji/muzyki to się znów włączało radio a jak zaczynały wyć reklamy: "OFF". W telewizji podobnie, podczas reklam można było pójść zrobić siku, wziąć prysznic, zrobić sobie kanapki, wyjść z psem na spacer... (taaak, przerwy reklamowe potrafiły być długie, przodował swego czasu w tym Polsat) wyłączało się dźwięk. A i tak to co atakowało nasze oczy czasem nie można było "odzobaczyć".

My zresztą jako naród chyba lubimy reklamy. Albo jesteśmy po prostu mało asertywni, że nie potrafimy powiedzieć "NIE".

https://krakow.wyborcza.pl/krakow/7,44425,24700494,tak-moglaby-wygladac-zakopianka-bez-szpecacych-billboardow.html

Serio, czy to zawsze tak musi wyglądać? Byłem w kilku krajach i nie pamiętam, żeby np. w Austrii czy Czechach było tak (przepraszam) najebane reklam aż do porzygu.

Podczas eksploracji pierwszych stron internetowych (jeszcze w kafejkach) reklamy chyba były, choć teraz w sumie nie pamiętam dokładnie. Ale na pewno występowały one w postaci pasków na dole/górze/boku strony internetowej nie ingerując zbytnio w obraz wyświetlany na (i tak małym wówczas) monitorze. Dopiero wyskakujące pop-upy oraz reklamy generujące się w ułamku sekundy, podczas gdy strona ładowała się z dobrą minutę sprawiły, że irytacja przekształciła się we frustrację lub niekiedy wściekłość (kiedy pop-up blokujący widok "przeskoczył" przy próbie zamknięcia i lądowało się na stronie reklamodawcy).

https://www.telepolis.pl/tech/aplikacje/chrome-reklamy-adblock-blokowanie-manifestv3

Prawdziwymi zbawcami okazały się wszelkiej maści nakładki na przeglądarki, które blokowały niechciane reklamy. Chyba najpopularniejszy widać na powyższym zdjęciu - czasem zaglądam do jego "statystyk" i np. na tą chwilę ilość zablokowanych elementów idzie w 5-cyfrową liczbę.

 

A to tylko jedna z kilku przeglądarek na jednym z kilku urządzeń (komputery stacjonarne/laptopy/komórka), gdzie mam poinstalowane blokery reklam.

To tak jakbyście wyjechali na Mazury na miesiąc i nie ugryzłby Was w tym czasie żaden komar/kleszcz/osa czy meszka. Albo pojechali w tzw. wysokim sezonie np. do Władysławowa lub Zakopanego (pobrano 20 złotych z konta... cholera!) i nie natrafilibyście na żaden straganik z "pamiątkami" - czy raczej stertą badziewia rodem z Aliexpres (będąc dorosłym i tak się wyrabia na to naturalną "odporność" ale będąc rodzicem nienawidzę znów tego z całego serca), żadnego nagabywacza, misia, naganiacza na płatny parking, etc. 

Raj, no po prostu raj. Swoją drogą mam kilka miejscówek, gdzie to wszystko jest (może poza brakiem komarów, ale i tak uważam, że są tam ich śladowe ilości), niestety właśnie na kolejny dłuższy urlop muszę czekać do lutego.

Oczywiście niektóre strony wyłapywały blokady i kazały wybierać: albo zezwolę na reklamy albo nie będę miał dostępu do treści. W przeważającej większości to tego typu portale, bez których obejdę się bez odrobiny żalu czy smutku.

Och, no czuję, że sumienie mi dryga. A nie, to jednak komórka, którą wyciszyłem. Nie na tej stronie, to poszukamy gdzie indziej. Zresztą to nie było coś co mnie żywotnie interesuje. Częstym błędem jest, że uznajemy, że nie poradzimy sobie bez danej strony więc ulegamy szantażowi. Jeśli chwilę poszukać to na znajdzie się alternatywę, która nie będzie próbowała grać na nerwach.

Owszem, czasami zdarzają się wyjątki, gdzie ciężko znaleźć alternatywę. Jak np. YouTube.

https://obrazkowo.pl/348ac7f9f1ea49d652b881b4ed687b97/A-mimo-to-reklam-jest-coraz-wi%C4%99cej

Mógłbym albo zezwolić na reklamy albo wykupić konto Premium. Ale po co skoro mogę zainstalować inną przeglądarkę, nie "mainstreamową" jak Firefox czy Chrome tylko taką, gdzie pomimo blokad reklam YT działa?

No i teraz pewnie dostanę po głowie, bo blokując reklamy pozbawiam Twórców zarobku, etc. Owszem, ale tych Twórców, których działalność doceniam wspieram zazwyczaj bezpośrednio np na Patronite. Albo kupuję ich CD jeśli mowa o muzykach. Nie poczuwam się do "zrzucania" się na wszystkich poprzez marnowanie mojego czasu przez oglądanie durnych klipów reklamowych. To tak jakbym w restauracji zapłacił za posiłek, dał napiwek a idąc się wysikać musiał jeszcze zapłacić babci klozetowej. No i zapłacił za parkowanie. A co! Jak doić frajera to na każdym kroku.

Swoją drogą głupota i "agresywność" reklam nieraz poraża. Ja wiem, że kierowana jest ona do mas, a masy z definicji są ciemne, poza tym aby sprzedać jakiś produkt, który konkuruje z XX innymi to faktycznie trzeba wymyśleć niezłego mózgotrzepa. Ach, no i reklamy produktów medycznych/suplementów (tu z góry przepraszam, bo faktycznie zdaję sobie sprawę, że zaniżam poziom ale w sumie dziś wolno). Serio, też tak to "widzę":

https://obrazkowo.pl/9e882959878fa78d5e54ab28d02b7a6a/Za-ka%C5%BCdym-razem-kiedy-chc%C4%99-co%C5%9B-kupi%C4%87-online

No i teraz dochodzimy do punktu głównego.

Reklamy to kasa dla osób/firm, które na swoich stronach je udostępniają. Oczywiście to rozumiem. Ale nie popieram. Generalnie wszystkie strony, z których korzystałem działały na zasadzie: oglądasz w reklamy (lub w nie też klikniesz) to generujesz jakiś tam pieniądz dla portalu, na którym te reklamy drażnią użytkownika. 

Ale są też strony, których główne źródło finansowania polega na pobieraniu prowizji od sprzedawanych towarów. Czyli wystawiamy np. komplet garnków za 150 złotych, kupujący płaci 150, sprzedający otrzymuje np. 135 złotych bo 15 złotych zainkasował portal aukcyjny za umożliwienie przeprowadzenie transakcji. Wiadomo koszty serwerów, informatyków, jachtu dla prezesa spółki... Problem? Ja nie widzę żadnego. W końcu tak działają np. umowy komisowe, między Domami Aukcyjnymi a kolekcjonerami. Jak się sprzedaje pietruszkę na straganie to też trzeba zapłacić np. właścicielowi placu, na którym nasz straganik sobie rozłożyliśmy. 

Ale tu całe na białe wchodzi Alledrogo Allegro. Bo nagle okazuje się, że kupowanie i napędzanie zysku to za mało. 

Och, no tak, teraz, żeby obejrzeć cały asortyment, z którego możliwe, że coś kupię i tym samym sprzedający ZAPŁACI prowizję temu portalowi muszę wyrazić zgodę na oglądanie rzeczy, które mnie NIE interesują. 

Tak jakby do tej pory wszystko przebiegało ładnie a reklam nie było.

https://obrazkowo.pl/9e882959878fa78d5e54ab28d02b7a6a/Za-ka%C5%BCdym-razem-kiedy-chc%C4%99-co%C5%9B-kupi%C4%87-online

No ale widać, że chyba tryliony pasków z przecenami czy bestsellerami nie działają już tak jak kiedyś, więc trzeba podbić stawkę. Ok, niech będzie, wyłączyłem adblocka. No i co? Psińco.


No i gdzie te oferty? 3 strony to raczej za mało. Tyle było zanim zezwoliłem na reklamy. Czyli nie dość, że oglądasz reklamy to jeszcze masz ograniczony podgląd w tematyce, która Cię interesuje. Taki trochę russki mir. Zabierzemy ci trochę wolności ale za to będziesz płacił większe podatki. 

Czy to sprawi, że zacznę oglądać reklamy? No nie. Czy przestanę też korzystać z allegro? Też nie. Póki co wystarczy inna przeglądarka.


Ale przez te wszystkie zagrywki powoli człowiekowi się zbiera. Na rzyganie. Reklamami oczywiście.

poniedziałek, 26 sierpnia 2024

Ach te monety, człek by je łyżkami... jadł?

Może nie jadł, choć jeśli już chcemy zagłębiać się w szczegóły to historia zna przypadki połykania monet. Dosyć obrazowo opisywał to Jan Chryzostom Pasek w swoich "Pamiętnikach":

Rok 1656; https://wolnelektury.pl/media/book/pdf/pamietniki.pdf

Oczywiście mowa o monetach złotych, które:

a) miały większą wartość i były mniejsze od srebrnych

b) złoto można było dosyć łatwo wygiąć, co zapewne ułatwiało proces "tezauryzacji" (czyżby stąd sporo giętych dukatów na aukcjach?).

https://wcn.pl/auctions/32/394?page=20

Ok, zmieńmy może jednak temat. Tytuł wpisu jakoś tak mi się sam ułożył, a skojarzenia podsunęły ciąg dalszy. W każdym bądź razie...

Sierpień jednak nie pozwala się nudzić osobom zainteresowanym półtorakami, choć sam niedawno wspominałem o sezonie ogórkowym... 

Na początku miesiąca udało mi się skompletować wszystkie (dotychczas znane) typy koron w roczniku 1617 krakowskim z hakami. 


Cieszy, bo ta mennica (jaka, któż to wie?) i ten rok należą chyba do jednego z moich ulubionych. Przy okazji jabłka/krzyże też skompletowałem ale na zdjęciu akurat niektórych brakuje. Pozostaje mi w sumie niewiele do "katalogowej odhaczki" bo jedna pomyłka mincerza i jedna hybryda i jeden (chyba) destrukt:

https://www.facebook.com/ForumTPZN/posts/pfbid02V1G1vzbfAnnKJX7ahN6adiuDgpJf3iXcoN4i3SWRKJyqNk9znnzGG85qhJjACz2cl

https://www.facebook.com/ForumTPZN/posts/pfbid02V1G1vzbfAnnKJX7ahN6adiuDgpJf3iXcoN4i3SWRKJyqNk9znnzGG85qhJjACz2cl

Moneta z Gabinetu Monet i Medali MNW. Kopicki w swoim katalogu uznał, że to data 161Z (czyli 1612). Z oczywistych przyczyn nie może być to ten rok lecz jest to 1617. Przypomniała mi się nieco leciwa historyjka o "datowaniu" półtoraków, która miała miejsce na forum odkrywca jak i na forum TPZN. Osoby zainteresowane odsyłam do linków tekście bo nie chcę zagracać dodatkowo wpisu. W dyskusji na fb padła sugestia, że powyższe Z to podwójnie nabita 7 obrócona o 180 stopni. O ile zazwyczaj bardzo cenię rady Grzegorza tak w tym przypadku nie wydaje mi się, żeby tak było. Dolna "kreska" jest po prostu zbyt nieregularna, brak też charakterystycznego szeryfu siódemki... Poza tym mincerz musiałby idealnie nabić na skośną beleczkę obróconą o 180 stopni, bo nie widać tam żadnego ich "łączenia". A przecież wystarczy mały błąd aby punca odskoczyła i nabiła się podwójnie i pozostanie wyraźny ślad:

Jak tutaj jedynka w dacie
 
Niestety nie znalazłem w swoim cyfrowym archiwum monety wybitej tym samym stemplem co rzeczona moneta z 162Z, bo podejrzewam, że to zwykły destrukt i jakiś np. defekt stempla sprawił, że "powstało" tam Z zamiast 7. Wykruszenie? 
Te monety roboczo ogólnie nazywam "poliftowymi", bo często stary rewers łączy się z nowym awersem (lub odwrotnie) - są to hybrydy. Stosunek "poliftowych" wariantów w porównaniu do starych jest +/- 1:6-1:7. Ogólnie w tym roku sporo się działo w mennicy sygnowanej skrzyżowanymi hakami bo ilość odmian i wariantów skoczyła nieporównywalnie w porównaniu do lat wcześniejszych. Niestety rok później jej działalność została zakończona a pracownik/cy przeniesieni zostali do mennicy w Bydgoszczy. Pisałem już o tym.

Ok, kolejna informacja była jeszcze bardziej elektryzująca - trafił się portretowy półtorak z Wilna. I to od razu dwa, z czego jeden został sprzedany za astronomiczną kwotę. Tu również odsyłam do poprzedniego wpisu.

Wczoraj zaś dostałem informację o pewnej imitacji półtoraka (serdeczne podziękowania dla Informatora :). 

I się w niej zakochałem.

Forum fb, dzięki uprzejmości właściciela.

No dobrze, to "gorsza" strona tej monety :) Tutaj akurat mamy nieco zajechaną i jeszcze nie do końca oczyszczoną stronę. Z kolei awers rozłożył mnie na łopatki:

Forum fb, dzięki uprzejmości właściciela.

Jest po prostu uroczy :) Widać, że ktoś tu wiedział co to takiego litery, odwzorował poprawnie te najważniejsze (SIGIS) za to na pozostałe nie miał już zbytniej ochoty/koncepcji/cierpliwości. Z grubsza się zgadza, mniejsza o szczegóły.
Orzeł i Pogoń w pięknym plastusiowym stylu aż od razu na myśl przychodzą orty lwowskie Jana Kazimierza. Snopek paradny. Za to poniżej? Jakieś kółko i krzyżyk? Dalej gwiazdka, S (???) kropka. 
No i wisienka na torcie - sznurowany wewnętrzny otok ( o tym później). 

Pierwsze co to przyszło mi do głowy "niezwykłe naśladownictwo (?) półtoraka z 1620 roku". 


Dokładnie powyższa moneta z mojego wpisu z 2020 znalazła się u Vdovenki w jego katalogu naśladownictw. Monetka tego typu (bo to nie ten sam stempel, tylko styl podobny) znalazła się w katalogu Nieczytajły pod numerem 1053: 

 W tak zwanym międzyczasie pojawiła się trzecia sztuka (ex. WCN):



Widać ewidentny problem z POLO, które zawsze wygląda jak LOLO, pomimo tego, że P na awersie jest w PMDL. Zaniedbanie? Czy może jakieś działanie intencyjne? 
We "wczorajszym" półtoraku wydaje się, że jest tam P, czyli POLO. Ale jest coś jeszcze - mianowicie upodobanie do kropek:

P/LO . O .
Dosyć specyficzne umiejscowienie interpunkcji między L i O. 
Poza tym detale jak styl cyfry "2", liter na awersie:

No ale jest coś jeszcze, coś ekstra. Coś co widziałem już... siedem lat temu :) I wtedy wystawiony był za ok 4 tys zł (w przeliczeniu z hrywien), teraz zaś jest nadal dostępny za ok. 8 tys zł.


Oczywiście, że to moneta Doroszenki (jak jest opisana) można zapomnieć. Pytanie tylko komu się chciało (w sumie mamy 5 różnych par stempli znanych w sumie z pojedynczych sztuk monet, łącznie z tą powyżej) w taki sposób klepać imitacje półtoraków. Według mnie jeśli byłbym, dajmy na to fałszerzem, to chciałbym aby mój produkt jak najmniej rzucał się w oczy. I celowałbym w taki efekt końcowy: 
Po lewej (gdyby ktoś pytał) naśladownictwo (Nieczytajło 1049), po prawej oryginalny produkt mennicy Bydgoskiej z 1617 roku.

Zdarzało się, że kilka razy informowałem jakiś dom aukcyjny, że ich półtorak z 1617 to imitacja. Zazwyczaj korzystał finansowo na tym zarówno sprzedający jak i DA, zaś ja otrzymywałem (niekiedy) słowne podziękowanie. 
Zaś te monety z 1620 są dosyć ekstrawaganckie jeśli chodzi o wygląd. Gdybym w epoce dostał jako resztę garść takich "półtoraków" na pewno bliżej bym im się przyjrzał. Być może to jest sekret ich aktualnej rzadkości? Nabrali się tylko nieliczni? 
Ok, inaczej - w cyfrowym archiwum mam naprawdę sporo różnych falsów/imitacji... jak zwał tak zwał bez wdawania się w hetmańską proweniencję. Często są znane mi w jednej-dwóch-kilku sztukach. Nie znaczy to, że ich twórcy się nie starali. Mogli, nawet bardzo ale po prostu mieli pecha i ich przyłapano, a spora część produktu poszła do pieca. Możliwe, że razem z twórcami (choć kary za fałszerstwo chyba były inne). Stąd znamy te monety w znikomych ilościach. 
Ale mi jednak zapala się lampka. Bo jakby spojrzeć na monetę, którą ktoś próbuje sprzedać już tyle lat i na tą niedawno wykopaną (nie wspomniałem jeszcze, że wykopaną za naszą wschodnią granicą), to nasuwa mi się pewne porównanie:
Po lewej półtorak na czarnej skórze, po prawej na niebieskofioletowym obrusie.

Podobne? Owszem. Wszystko na tym samym miejscu? Z grubsza tak. Ale jakoś produkt po lewej nie zachęca do bliższej znajomości. Podobnie z tymi monetami - ta do kupienia za 8 tysi jest jakaś "dziwna". Z kolei ta na tle niebieskofioletowego obrusa daje spore nadzieje na to, że to realny produkt, wesołej, fałszerskiej mennicy działającej gdzieś w XVII wieku na wschodzie. Tylko ta oryginalność niestety mogła ją swego czasu pogrążyć. Pozostaje jedna kwestia. Półtorak na czarnej skórze, jeśli nie jest produktem owej wyimaginowanej na potrzeby scenariusza wesołej, fałszerskiej mennicy z XVII wieku, musiał powstać na bazie monety kursującej w epoce. Gdzie jest ten "fałszywy oryginał", jak wygląda, gdzie i kiedy powstał? 

Jak zwykle za dużo pytań i za mało odpowiedzi. 

czwartek, 8 sierpnia 2024

Litewski półtorak portretowy

Nie, to nie pomyłka :)

Osoby posiadające katalog "Półtoraki Wazów" z 2019, czyli pierwsze drukowane wydanie na stronie 83 na pewno choć na chwilę zadumali się nad tym dziwem:

"Półtoraki Wazów" Adam Górecki, 2019
Ta sama moneta znajduje się też w katalogu  Ivanauskas'a wydatowana na 1618 rok.

Adam umieścił go ale sam nie wiedział co o nim myśleć. Brak parametrów, dosyć słaby stan, uniemożliwiał zaklasyfikowanie go jako półtoraka. Może to była jakaś XIX wieczna wariacja? 
W wersji autorskiej "Półtoraków Wazy" w 2022 powyższa moneta nie znalazła się. W sumie nie dziwota. W końcu staramy (hem, dochrapałem się zaszczytu bycia współautorem) się oddzielać fikcję numizmatyczną od prawdy a tu ciężko było cokolwiek na 100% powiedzieć. 

Jednak... dosłownie przed chwilą Giedrius Bagdonas udostępnił film na YT:


DWIE kolejne monety z TEGO SAMEGO STEMPLA! 

Monety pojawiły się na ukraińskim forum, zdjęcia również pochodzą stamtąd:

https://violity.com/forum

https://violity.com/forum

Waga tej po lewej to 1,40 grama, tej po prawej 1,09 grama. Średnica ~20 mm. Autor na forum umieścił film:


Monety były walcowane - tak mi się przynajmniej wydaje. Pochodzą z tej samej pary stempli. Widać, że są zużyte, czyli musiały zaznać obiegu. Jeżeli tylko nie jest to jakaś mistyfikacja to przyznam, że na świeżo nie znam odpowiedzi na pytanie dlaczego/jak zrobiono jedną parę stempli skoro na walcu bez problemu można zmieścić z 8? Pewne domysły mam...

Kolejna sprawa przemawiająca "ZA". Spójrzmy:

WCN 57/427

Na awersie pod SIG III wyraźnie widać przebijające MON. Na tych "półtorakach portretowych" słowo MONETA była właśnie tam nabita. Roboczo można przyjąć, że powyższa moneta z 57 aukcji WCNu była kolejnym etapem. Legenda MONE NO MA DVLI całkiem zgadza się z MONETA NO MDL. Dlaczego obrócono o 90 stopni herb Wadwicz? Jak widać głowy ryb trochę nachodzą na linię otokową, może dlatego? Punce liter, Orłów są te same w obu typach monet. 


To nie mistyfikacja. To moneta, która faktycznie została wybita w 1619 roku!

P.S. 
Wart rozważenia jest portret z tych monet. Pojawiają się głosy o Gdańsku - brak kryzy, tylko "kołnierzyk" znany m.in. z ortów z 1618 czy 1619 roku. Specjalistą od tych monet nie jestem ale jest to pewien punkt zaczepienia. 


P.P.S.

Pojawiają się w dyskusji na fb głosy specjalistów, których zignorować nie wolno. Sergiusz Stube jest za tym, że jest to próba podjęcia bicia groszy. O ile strona z portretem to "czysty" grosz to druga mogła zostać naprędce dorobiona. 3 pod tarczą nie musiała oznaczać trzech półgroszy a trzy szelągi.

Lecz patrząc na opłacalność groszy wówczas bić sie nie opłacało, dopiero ordynacja z 1623 to zmieniła. Możliwe, że próba poszła źle i stwierdzono, że lepiej dać zamiast portretu jabłko. 


P.P.P.S.

Jako, że monety zaprezentowane została na znanym, wschodnim forum aukcyjnym tak spodziewałem się, że przynajmniej jedna z nich trafi na aukcję. Nie myliłem się. Przed kilkoma minutami zakończyła się licytacja. Przyznam, że cena końcowa zwala z nóg.

180000 hrywien to według różnych internetowych przeliczników jakieś 17000 złotych.







"Rzadkość" monet (półtoraków) c.d.

Dziś znów o rzadkości monet, czyli przede wszystkim półtoraków.  Poniekąd jest to nawiązanie do wpisu Adama o rzekomym półtoraku z 1625, gdz...