Półtorak z 1612 roku!
To nie żart. Na ukraińskim serwisie aukcyjnym całkiem niedawno pojawiła się taka pozycja:
Widzicie tą cenę? Niemal 850 złotych i 96 licytujących.
Faktycznie ktoś uwierzył w ducha bardzo mocno, skoro na podstawia powyższego zdjęcia określił tą monetę jako produkt mennicy z 1612 roku... no dobrze w to raczej ciężko uwierzyć ale półtoraki z datą 1611 istnieją lecz są to produkty błędu produkcji stempla a nie praktyk magicznych, w wyniku których na 3 lata przed wprowadzeniem nominału pojawiły się półtoraki i to jeszcze z herbem Sas, który na nich pojawił się najwcześniej w 1616 roku.
I byłbym w stanie przejść do porządku dziennego nad tą ceną i niemal setką zapaleńców, którzy bili się o tą monetę, gdyby nie fakt, że tam NIE MA żadnej daty w stylu 1 - 2. Żeby jeszcze cyfry daty wyglądały inaczej ale i po lewej i po prawej mamy małe dwójeczki. Choćbym nie wiem jak przybliżał twarz do monitora, bawił się kontrastem jasnością, wyostrzeniem widzę to samo:
Ktoś tam widzi jedynkę czy to ja mam omamy?
To przebija niemal dwukrotnie "ónikata" z 1627 BEZ MIECZA.
Proszę zauważyć jak sugestia sprzedającego może wpłynąć na kupujących. Choć z drugiej strony ci drudzy powinni już mieć nabytą odporność ze względu na mnogość unikatów, czy super rzadkości, lecz jak widać przedsylwestrowa gorączka zebrała swoje żniwo.
I na koniec bardzo ważne:
Proszę nie traktować tego wpisu (i innych, bo pewnie się pojawią) w kategorii "haha frajer się nabrał, chodźcie się z niego pośmiać". Nie chodzi mi o wyśmiewanie się z kogoś tylko o ostrzeżenie. Bo akurat powyższy przypadek może powodować tendencję wzrostową. Sprzedający - ten czy inny - widząc popyt na "ónikaty" zmanipuluje zdjęcia i/lub opis a potem zarzuci sieci i niczym tłusty pająk będzie czekał na ofiary. A uchronić nas przed tym może tylko zdrowy rozsądek.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz