Generalnie temat rzeka, bo niemal każdy zajmujący się numizmatyką prędzej czy później otrze się o słynne "eRki". R1, R3, R7... im wyżej tym lepiej. I drożej. Dlatego wystawiając na aukcję np. półtoraka z (błędną) datą 1611 każdy dom aukcyjny zawoła od razu wyższą cenę startową bo to w końcu R8 (Kopicki 2007) czy R7 (Nieczytajło 2016). Czyli egzemplarzy znanych/zachowanych powinno być kolejno 2-3 czy też 4-6. Cztery miesiące temu wspominałem, że monet tych z datą 1611 w moim cyfrowym archiwum mam już 9 sztuk (10 jeśli liczyć z dotychczasowym unikatem z 1617 roku bo reszta to ewidentny błąd z 1621 roku) więc oba powyższe szacunki są już dawno zdezaktualizowane.
Dziś (po aktualizacji o zdjęcia z nadchodzącej aukcji GNDM - tzn. zdjęcie tej konkretnej monety z innego serwisu miałem ale było gorszej jakości ;) półtoraków z datą 1611 mam dwanaście. DWANAŚCIE monet R7/R8:
Oczywiście nie liczę, że cokolwiek zmienię tym wpisem. Nie zależy mi też, żeby komukolwiek coś udowadniać ale skoro na tym blogu poruszam kwestie półtoraków to musi tutaj paść stwierdzenie, że:
STOSOWANIE "EREK" JAKO SKALI RZADKOŚCI DLA PÓŁTORAKÓW TO BZDURA!
Dlaczego? W końcu skoro powyższy przykład z rokiem 1611 to nie R8 ani R7 to w końcu R6 i dajmy z tym spokój? Otóż nie.
Wiem, że ciężko zmienić przyzwyczajenia ale operowanie tym systemem dla nominału, który wybito w ilości mniej więcej 760 milionów (to +/- tyle ile w PRLu wybito 50-groszówek od 1949-1987 roku!) jest delikatnie mówiąc ignorancją.
Problemem nie jest nawet ilość monet, które zachowały się do naszych czasów. W końcu np. boratynek wybito jeszcze więcej a katalogi im poświęcone też operują eRkami. No ale w boratynki się nie zagłębiam. Mam co prawda ich kilka, niektóre nawet szacowane przez katalog Wolskiego na R2 i R3 ale nie jest to dla mnie prawie żaden wyznacznik rzadkości. Dlaczego? Bo katalog miedzianych szelągów Jana Kazimierza Cezarego Wolskiego wydany cztery lata temu jest już nieaktualny z uwagi na pojawienie się XX odmian od tego czasu. Podobnie jak katalog Nieczytajły i Zamiechowskiego (też z 2016 roku) czy Adama Góreckiego (2019). W przypadku tego pierwszego podczas jego minirecenzji/opisu na blogu Wojciecha wyśmiewałem 2 systemy "eRkowe" wprowadzone dla monet przed 1619 i po 1619:
Nie mam zamiaru przepraszać bo nadal nie rozumiem w jaki sposób mogli przyznawać R7 i R8 dla lat 1614-1619. Może ktoś mi wyjaśni? :P
Autorzy zauważyli, a przynajmniej zaakcentowali na swój sposób bezsens tradycyjnych "eRek" w odniesieniu do bajońskich ilości półtoraków i zrobili to "po swojemu". Jak wyszło to widać. Po prostu przydałby im się inny system.
W tym drugim przypadku Adam Górecki poradził sobie wprowadzając "swój" system rzadkości:
Nie mam zamiaru przepraszać bo nadal nie rozumiem w jaki sposób mogli przyznawać R7 i R8 dla lat 1614-1619. Może ktoś mi wyjaśni? :P
Autorzy zauważyli, a przynajmniej zaakcentowali na swój sposób bezsens tradycyjnych "eRek" w odniesieniu do bajońskich ilości półtoraków i zrobili to "po swojemu". Jak wyszło to widać. Po prostu przydałby im się inny system.
W tym drugim przypadku Adam Górecki poradził sobie wprowadzając "swój" system rzadkości:
Jest to oczywiście "adaptacja" systemu Ivanauskasa: R, RR, RRR, RRRR.
Oczywiście daje nam to bardzo ogólny wgląd w rzadkość monet. Ale jest to o wiele bezpieczniejsze z uwagi na częste "wypływanie" skarbów setek, tysięcy półtoraków, które po przejrzeniu potrafią nas zaskakiwać nieznanymi odmianami, wariantami etc. Własnie to ciągłe "odkrywanie" półtoraków jako nominału, którego - idę o zakład - ogromne ilości spoczywają nadal w ziemskich depozytach sprawia, że stosowanie klasycznej skali opracowanej przez Czapskiego jest nieporozumieniem.
Do tej pory ten nominał był w cieniu trojaków, szóstaków, ortów, groszy, szelągów... katalogi, które powstawały począwszy od Czapskiego i jego skatalogowanego zbioru, Gumowskiego ("Mennica Bydgoska"), Kopickiego ("Ilustrowany skorowidz pieniędzy polskich..." a potem "Monety Zygmunta III Wazy"), że wspomnę tylko o Kamińskim z Kurpiewskim... O tych ostatnich może lepiej nie wspominać bo to co oni odwalili z eRkami w półtorakach to aż strach czytać... Zawsze ten nominał był znany z kilku bardzo rzadkich odmian, kilkunastu - powiedzmy - średnio rzadkich i całego morza popularesów. Aż dzięki dobrodziejstwu internetu nie tylko wielcy numizmatycy z wykształcenia i zawodu mogli nagle badać każdy nominał jaki zapragnęli. Tak też 10 lat temu na forum TPZN powstał wątek, który dziś liczy ponad 1700 postów, został wyświetlony ponad 500000 razy. Oczywiście - jak wszędzie - merytoryczna część to pewnie jakiś procent ale ważne, że stanowił punkt wyjścia do badania tego nominału na niespotykaną dotąd skalę.
Stanowiło to również dla wielu impuls do przeglądania swoich zbiorów, gdzie półtoraki do tej pory zapewne leżały obok PRLowskiego złomu. Dało to kolejną falę odkryć. Dziś już nie tak łatwo zdobyć jakąś nienotowaną odmianę ale na pewno nadal łatwiej w porównaniu do innych nominałów. Czy ktokolwiek rzuciłby okiem na te popularne* roczniki:
Do tej pory ten nominał był w cieniu trojaków, szóstaków, ortów, groszy, szelągów... katalogi, które powstawały począwszy od Czapskiego i jego skatalogowanego zbioru, Gumowskiego ("Mennica Bydgoska"), Kopickiego ("Ilustrowany skorowidz pieniędzy polskich..." a potem "Monety Zygmunta III Wazy"), że wspomnę tylko o Kamińskim z Kurpiewskim... O tych ostatnich może lepiej nie wspominać bo to co oni odwalili z eRkami w półtorakach to aż strach czytać... Zawsze ten nominał był znany z kilku bardzo rzadkich odmian, kilkunastu - powiedzmy - średnio rzadkich i całego morza popularesów. Aż dzięki dobrodziejstwu internetu nie tylko wielcy numizmatycy z wykształcenia i zawodu mogli nagle badać każdy nominał jaki zapragnęli. Tak też 10 lat temu na forum TPZN powstał wątek, który dziś liczy ponad 1700 postów, został wyświetlony ponad 500000 razy. Oczywiście - jak wszędzie - merytoryczna część to pewnie jakiś procent ale ważne, że stanowił punkt wyjścia do badania tego nominału na niespotykaną dotąd skalę.
Stanowiło to również dla wielu impuls do przeglądania swoich zbiorów, gdzie półtoraki do tej pory zapewne leżały obok PRLowskiego złomu. Dało to kolejną falę odkryć. Dziś już nie tak łatwo zdobyć jakąś nienotowaną odmianę ale na pewno nadal łatwiej w porównaniu do innych nominałów. Czy ktokolwiek rzuciłby okiem na te popularne* roczniki:
Średni stan... tylko przed 2019 75% z nich nie było uwzględnionych w żadnym katalogu... I jak ustalić ich rzadkość? Na R*? R8? Tak przynajmniej powinno być skoro nie znamy innych egzemplarzy. Problem w tym, ze przypomina to liczenie gwiazd, które widać z okien swojego domu. Jeśli ruszymy swoje 4 litery albo poczekamy odpowiednio długo może okazać się, że tych gwiazd jest o wiele więcej, tylko my nie byliśmy w stanie zaobserwować. A chyba przyznacie, że głupotą byłoby opracowywać katalog gwiazd tylko na podstawie tego co widzimy z okien własnego domu i załóżmy jeszcze kilku innych?
Skoro pojawiają się takie cudaki to kto wie czym nas ten nominał jeszcze zaskoczy.
Czyli eRki przekłamują a katalogi rozmijają się w nich jak budowniczowie mostu w Laufenburgu:
Zaś eFy od Adama (i RRR-ki Ivanauskasa) są za to zbyt ogólnikowe.
Jak żyć?
Oczywiście długo w zdrowiu i szczęściu. Jednakże jest pewne światełko w tunelu. Internet służy, poza oglądaniem zdjęć kotów i sprawdzaniu ile kalorii mają maliny również do handlu przypadku monetami. Od kilkunastu lat można robić zakupy bez wychodzenia z domu. A teraz pytanie do Was - jaki % Waszej kolekcji nabyliście od fizycznych osób na giełdach a ile przez internet widząc tylko zdjęcie monety? Skoro coś było w internecie to zazwyczaj w nim pozostaje i można pokusić się o stworzenie wirtualnej bazy danego nominału dzieląc go na lata, mennice, odmiany, warianty... etc. Ten potencjał zauważył pan Cezary, który w swoich katalogach użył następujących stopni rzadkości dla półtoraków:
Tak więc np. mamy monetę z D5/2%. Brzmi dziwnie ale jest to rozwinięcie systemu Adama z dodaną procentową ilością danej odmiany w roczniku.
Brzmi nieźle, prawda? Problem w tym, że D, czyli dostępność - w przybliżeniu - mogę oszacować na podstawie mojego archiwum ja czy ktoś inny od dłuższego czasu śledząc rynek półtoraków to już przy procentach muszę się poddać. Jak widzimy w opisie system bazuje na Ś.P. portalu nummus.org. Pozycje tam zarchiwizowane - jeśli ktoś nie poświęcił na to czasu i nie zapisał ich np. na dysku twardym - przepadły. Aby podać % w roczniku należy dysponować również odpowiednią bazą danych. Jednak po lekturze artykułu na temat rocznika 1625 z Biuletynu Numizmatycznego mogę być o to spokojny.
Oczywiście problemem też jest co uważamy za kryterium "ważności" jeśli chodzi o wyszczególnienie odmian/wariantów w katalogu? Mennica, data, legenda.... interpunkcja? Ozdobniki przy krzyżu? Typ otoczki? Pochylenie cyfry w dacie zwłaszcza w 1616 i 1625 to udręka. Kątomierz wymagany. Korony orłów w tarczy 5-polowej? Jak daleko się posunąć w szczegółach?
Oczywiście problemem też jest co uważamy za kryterium "ważności" jeśli chodzi o wyszczególnienie odmian/wariantów w katalogu? Mennica, data, legenda.... interpunkcja? Ozdobniki przy krzyżu? Typ otoczki? Pochylenie cyfry w dacie zwłaszcza w 1616 i 1625 to udręka. Kątomierz wymagany. Korony orłów w tarczy 5-polowej? Jak daleko się posunąć w szczegółach?
Naturalnie jest to zależne od autora. Osobiście z niecierpliwością czekam na koniec pracy pana Chełchowskiego bo we wczesnym okresie powstawania pierwszego papierowego katalogu półtoraków miała to być wspólna praca obu panów. Niestety (?) do tego nie doszło.
Tak czy siak jak prace ubiegną końca na pewno wart będzie dokładnego przejrzenia.
Podejrzewam jednak, że nie będzie się cieszył "popularnością" wśród sprzedawców. Ci wolą jasne zasady i zagłębianie się już w katalog Adama dla niektórych jest problemem.
Generalnie zaś powoli dochodzę do wniosku, że dla niektórych eRki przechodzą do lamusa, bo teraz liczą się eMeSy, o czym zresztą całkiem niedawno wspominałem.
Zaledwie trzy dni temu kolejna aukcja pokazała nam jak przeliczać MSy na złotówki:
A monety nie mające MSa wogóle lepiej nie pakować do trumienek bo tylko stracimy na kosztach gradingu (o samych monetach nie wspominając):
Podejrzewam jednak, że nie będzie się cieszył "popularnością" wśród sprzedawców. Ci wolą jasne zasady i zagłębianie się już w katalog Adama dla niektórych jest problemem.
Generalnie zaś powoli dochodzę do wniosku, że dla niektórych eRki przechodzą do lamusa, bo teraz liczą się eMeSy, o czym zresztą całkiem niedawno wspominałem.
Zaledwie trzy dni temu kolejna aukcja pokazała nam jak przeliczać MSy na złotówki:
A monety nie mające MSa wogóle lepiej nie pakować do trumienek bo tylko stracimy na kosztach gradingu (o samych monetach nie wspominając):
Ja wolę Ivanauskasa, chociaż właściwie autorem tego systemu jest chyba... Edmund Kopicki (patrz "Katalog podstawowych typów monet i banknotów Polski oraz ziem historycznie z Polską związanych")
OdpowiedzUsuń