czwartek, 21 listopada 2019

Ukraińskie półtoraki cz. I - NAŚLADOWNICTWA

Zbierając ten nominał w końcu natkniemy się na 'dziwne' półtoraki, które swoim wyglądem je przypominają ale do końca coś nie pasuje. 
półtoraki naśladownictwa

Są to, posiłkując się definicją zaczerpniętą ze słownika na TPZN:
Naśladownictwa: wybite w niezidentyfikowanych mennicach, posiadają cechy charakterystyczne konkretnej mennicy (koronnej, miejskiej lub litewskiej), obniżoną wagę, wykonane starannie i bez większych błędów literowych i stylistycznych.
Czyli generalnie monety podobne do półtoraków pod kątem ogólnego wyglądu, legendy, wagi, nawet próby srebra. Czyli nie były to stricte fałszerstwa skoro zawartość srebra w monetach była zbliżona. No ale czymś w końcu się różniły od koronnych półtoraków? Owszem ale o tym za chwilę. Najpierw należałoby się zastanowić po co ktoś miałby wprowadzać w obieg takie naśladownictwa? Otóż aby sprawować władzę należy mieć pieniądze. Pieniądze takie, które będzie można "puścić" w obieg bez protestów ze strony społeczeństwa, etc. W tamtych czasach na terenie Ukrainy właśnie m.in. półtoraki były chętnie używane do rozliczeń przez tamtejszą ludność. Po roku 1627, kiedy napływ brzęczącej drobnicy ustał pojawił się problem czym ją zastąpić. Na pomysł bicia własnej monety - stylistycznie podobnej do sprawdzonego już i popularnego nominału wpadli hetmani: Bohdan Chmielnicki i Piotr Doroszenko. Ten pierwszy ponoć miał warsztat menniczy w Czechryniu, zaś Doroszenka uruchomił w Łysiance na Kijowszczyźnie produkcję szelągów, półtoraków i szóstaków pod kierownictwem Janka Grankowskiego - byłego pracownika mennicy lwowskiej. W swoim katalogu Nieczytajło podaje dwa okresy ich bicia przypadające na działalność Chmielnickiego i Doroszenki: 1648-1657 oraz 1666-1676. Powołując się na źródła należałoby wspomnieć też o carskim urzędniku - Grigoriju Kunakowie, który pisząc o wojnie polsko-kozackiej w 1649 roku wspomniał o mennicy założonej przez Chmielnickiego oraz o monetach tam bitych: "a na tych nowych pieniądzach z jednej strony miecz, a na drugiej stronie Bogdana imię". Świadczyłoby to, że hetman na początku (?) bił monety zupełnie nieprzypominające klasycznych półtoraków zaś później (?) ich graficzna forma uległa zmianie. Nigdy nie widziałem takich monet więc: a) mogły zostać wycofane, jeśli nie spełniały swojej roli - ludność jej nie chciała przyjmować i zaczęła się produkcja znanych nam naśladownictw, b) mogły być "pokazówką dla VIPów" wybitą w niewielkiej ilości, c) Kunakow mógł zostać wprowadzony w błąd i/lub po prostu konfabulować.
Oficjalnie wiemy tylko o dwóch "źródłach" naśladownictw ale można się spodziewać, że inni magnaci również wypuszczali swoje monety podobne stylistycznie do półtoraków, może o słabszej próbie zgarniając do kieszeni różnicę? Nie wiemy tego i raczej ciężko będzie cokolwiek jednoznacznie ustalić.

Wracając do istotnych kwestii: jak one wyglądają/jak je odróżnić od monet koronnych? No niestety tutaj trzeba się "otrzaskać", żeby móc je rozpoznać. Nawet osoby (i nie mówię tu o sobie) ze sporym stażem numizmatycznym nie zawsze są w stanie na pierwszy rzut oka je odróżnić. Znane są przypadki, że naśladownictwo "wylądowało" w katalogu np. Kamińskiego:

Pomijając absurdalną ocenę rzadkości na 'R' widać, że stylistycznie (moneta według Nieczytajły przypisana do "mennictwa" Doroszenki) odbiega od "normalnych" półtoraków z roku 1622:

Jeśli chodzi o naśladownictwa narazie najlepszym źródłem wiedzy o nich jest katalog Nieczytajły. Niestety jednak ich podział, skala rzadkości (co prawdo o niebo bardziej prawdopodobna od w/w przykładu), przypisanie monet i aktualność nie jest powalająca. Liczę też, że Nieczytajło i Zamiechowski pokuszą się o aktualizację - w końcu niemal 4 lata minęły od wydania ich katalogu.
Wracając do tematu, najczęściej występującym naśladownictwem jest odmiana z 1625 roku:

Na pierwszy rzut oka widać, że jabłko królewskie jest inne. O ile sam krzyż jest względnie "prawidłowy" dla roku 1625 to już jabłko nie - konkretnie przerywane linie wypełniające jabłko od godziny 8 do 4 oraz występujące w beleczce poziomej i pionowej. Herb Sas zamiast strzały z gwiazdkami przypomina krzyżyk "wetknięty" w kulę z dwoma rozetami po bokach. Na awersie chyba najbardziej w oczy rzucają się wychudzone orły. Korona też nawiązuje do rocznika 1625 ale delikatne różnice są. Jak w całej monecie zresztą. No ale przecież o to chodziło - o podobieństwo do nominału i trzeba powiedzieć, że się udało. Prosty lud nie bawił się w analizę awers/rewers, określanie typu jabłka królewskiego czy czcionki tylko chciał mieć znaną już monetę z kruszcu. 
Tutaj wyszło to chyba najlepiej:


Po prawej, zwyczajny koronny półtorak bydgoski z roku 1617.
Po lewej naśladownictwo zaklasyfikowane przez Nieczytajłę pod numerem 1049:

Porównując obie monety nie widać zbyt wielu różnic: Sas w kole prawidłowy, jabłko z krzyżem generalnie też, czcionka nie odstaje zbytnio od standardów. Delikatne różnice na awersie w postaci większej korony, orłów...

Poniżej zdjęcia kilku (najprawdopodobniej) naśladownictw:


Na sam koniec wpisu zagadka (temat dopiero rozpocząłem, ciężko uznać go za omówiony do końca skoro co rusz udaje się odnotować kolejne naśladownictwa). W 1628 roku nie bito już półtoraków. Oczywiście katalogi wspominają, że po tym roku bito (nieoficjalnie) półtoraki z datą 1628 a nawet 1629. Czy aby na pewno? Czy to co widzieli Gumowski, Kamiński i Kopicki to były... naśladownictwa?
Na najbliższej aukcji u Niemczyka wystawiono to:
Półtorak 1628 Bydgoszcz naśladownictwo

A teraz proszę porównać to sobie z pozycją 1102 na stronie 175 w katalogu Nieczytajły :)


1 komentarz:

  1. https://www.facebook.com/groups/numizmatyka/posts/1227093724574140/?__cft__[0]=AZXoCFkrfbW0cziB1UaHYGzgZ4qPnMh4aOomBiYRbMSjH_CuBMjdQ39z3pr2SZNZI3D7m7y4KuGk7b_Fsnvw8zfrZvBksDTjjZtM_8T-9R4wCBgFmlPJNVBMehW46i8qI-m4XUb0_nHexxeLw44luf5CLvM-aNt14AlbIsLXSEtEyYTwxY-qpG0WTK_ZsCaZLB0&__tn__=%2CO%2CP-R

    OdpowiedzUsuń

Komety...

Idzie luty, podkuj... no nic się nie rymuje z portfelem, kontem, kasą, mamoną, wypłatą...  Może coś takiego: w lutym są często niezłe aukcje...