Toczyła się kiedyś dyskusja nad tzw. "okazjami". Chodziło o sytuację, gdy sprzedający nie wie dokładnie co sprzedaje a kupujący tak i przykładowo sprzedaje się bardzo rzadka moneta, która gdyby była poprawnie opisana, uzyskałaby o wiele wyższą cenę końcową. Oczywiście padały głosy, że to nieuczciwe (zapewne od sprzedających), kupujący zaś bronili się, że nie leży w ich interesie powiadamiania sprzedającego o wszystkim. Wszak wiedza i doświadczenie kosztuje. To tak jakbyście oglądając samochód na parkingu u handlarza wezwali go i powiedzieli, że ten model to jeden z 500 limitowanych egzemplarzy a tym konkretnym jeździł sam Frank Sinatra. I potem spytali o cenę, wiedząc za ile był oferowany.
Ostatecznie każdy obstaje przy swoim. I tak niedawno podglądałem pewną aukcję. Ktoś wystawił jako zwykłego szaraczka dosyć rzadkie i (co nie mniej ważne) pięknie zachowane tzw. naśladownictwo. A schowało się ono wśród szeregu innych monet.
Zadanie polega na odkryciu z jakich związków chemicznych (nazwanych tam alchemonami) składają się poszczególne składniki. Tych ostatnich jest osiem (żaba, kurza nóżka, skorpion, etc.) i dla nich przypisywany jest zawsze nowy alchemon - gra się z aplikacją w komórce (choć można też bez ale z aplikacją jest wygodniej), która każdorazowo "losuje" nowe alchemony. Po prostu nigdy nie wiadomo który alchemon przypisany jest do którego składnika. Same alchemony składają się z trzech pojedynczych "atomów", które jeszcze mogą być dodatnie albo ujemne:
Jak już się jest (niemal) pewnym, że odkryło się z jakiego alchemonu składa się np. żaba to można to opublikować. A i można też czyjeś publikacje później podważać, etc. Trzeba też zarabiać, zdobywać punkty prestiżu, testować mikstury na sobie albo na studentach (ktoś chyba chciał zrobić symulację uczelni wyższej xD).
Generalnie zabawa jest przednia, zajmuje zazwyczaj parę godzin. Można się oczywiście też pokłócić ;)
I właśnie taka alchemia jest uprawiana od jakiegoś czasu w odniesieniu do półtoraków z hakami. Dziś przyszła do mnie najnowsza publikacja Dariusza Marzęty:
Jakiś czas temu popełniłem tekst o najdroższym koronnym* (to ważne, zaraz napiszę dlaczego) półtoraku Zygmunta III Wazy, który patrząc w statystyki bloga ma się całkiem nieźle. Ba, powiedziałbym, że ma się świetnie bo dzierży on palmę najczęściej "czytanego" wpisu na moim blogu xD Właśnie chyba dzięki chwytliwemu tytułowi. Potem są teksty o katalogu z 2019, naśladownictwa, itd...
* Dlaczego ważne, że koronny? Bo półtoraki litewskie rządzą się swoimi prawami (one zawsze są drogie - mniej lub bardziej). Potem można powiedzieć jest Ryga - łącznie z półtorakogroszami z 1616 i 1617, bo rocznik 1620 to już raczej stała średnia cenowa. No a półtoraki Jana Kazimierza i Augusta III, kurlandzkie też nie wliczam do tego "zestawienia" - only ZIIIW. Nie wliczam też imitacji/naśladownictw półtoraka 1628. Za to koronne półtoraki ZIIIW to "masówka", którą kupuje się na kilogramy. Co akurat częściowo jest prawdą, bo na dzisiejszej aukcji Numis Klitończyk spora większość półtoraków się nie sprzedała.
Tak więc dziś nastąpiła roszada na podium. Dziś na 3 miejsce wskoczył ten sympatyczny półtoraczek:
Dziś znów o fałszerstwach. Ale inaczej niż ostatnio, bo z epoki. Jako, że na urlopie byłem na polskim wybrzeżu jakoś tak samo nasunęło się skojarzenie :D
Witam w pełni sezonu ogórkowego. Lato w końcu "rozpieszcza" nas słuszną, jak na tą część roku temperaturą. Cudzysłów bo dla mnie optymalna temperatura to ~ 20 stopni, ale żona niestety nie podziela mojego entuzjazmu do wietrzenia mieszkania, kiedy ona jeszcze chodzi w swetrze.
Jakby nie było - wytwór fantazyjny, na pewno nie XVII-wieczny. Pytanie tylko z jakiej epoki. Sprzedawca sugeruje XIX wiek. Ja takim optymistą bym nie był.
Prasa walcowa - urządzenie, które miało wprowadzić technologię produkcji monet na nowy, wyższy poziom. Ówczesne cacko inżynieryjne, które niestety na dłuższą metę nie "zdało egzaminu". Ale po kolei.
Jak produkuje się monety? Nie chcę aby ten wpis był baaardzo długi, więc po techniczne aspekty odsyłam m.in. do wykładu profesora Borysa Paszkiewicza:
Inny film (tylko w języku niemieckim) pokazuje stosowane techniki mennicze w praktyce. Nie mogę jednak udostępnić go jak powyższych z YT, trzeba wejść na TĘ STRONĘ (jeśli ktoś boi się kliknąć w link to może skopiować do przeglądarki tą stronę -> https://pecunia.zaw.uni-heidelberg.de/NumiScience/praegung-mit-dem-taschenwerk). Od ok. 1:40 mamy pokazane jak tworzyło się cany (paski blachy) a od 2:17 mamy pokazany model cywarki/walcarki, czyli urządzenia, które służyło do prasowania blachy na określoną grubość. Na tej samej zasadzie działały prasy walcowe, z tym, że na walcach wyryte były stemple, które odbijały się na pasku blachy. Na filmie dalej mamy wycinanie krążków dursznitem (3:12) a na końcu produkcję monet maszyną zwaną taschenwerk (3:53).
Z literatury odsyłam do "Organizacja mennic i techniki mennicze w Polsce XVI-XVII w" Aleksandra Kuźmina, niestety słabo dostępna. Zostaje polowanie na aukcjach lub wycieczka do większej biblioteki w okolicy.