Chyba większość czytając te słowa "odtwarza" je w głowie głosem Rafała Walentowicza, który w Programie Trzecim Polskiego Radia od lat zapraszał na przerwy reklamowe. Napisałem "zapraszał" bo dawno nie słucham Trójki więc nie wiem czy ma to jeszcze miejsce. Lecz przez większość mojego dzieciństwa właśnie Trójka leciała praktycznie non-stop, więc te słowa oraz charakterystyczne "puk-puk-puk" przed nimi wryło mi się w podświadomość.
|
https://www.rp.pl/media/art6078371-rekord-trojki-prowadzi-rmf
|
Od dziecka mam też awersję na reklamy. Owszem, na początku słuchało się tego co leciało ciurkiem. Potem chyba ojciec zaczął przyciszać odbiornik, bo bloki reklamowe miały chyba 150% głośności w porównaniu do audycji. Następnie zaczęliśmy wyłączać radio, bo w sumie przerwy reklamowe leciały o mniej więcej znanych godzinach, więc korzyści były dwie:
- nie słuchało się reklam
- była cisza w domu
Jak chciano posłuchać audycji/muzyki to się znów włączało radio a jak zaczynały wyć reklamy: "OFF". W telewizji podobnie, podczas reklam można było pójść zrobić siku, wziąć prysznic, zrobić sobie kanapki, wyjść z psem na spacer... (taaak, przerwy reklamowe potrafiły być długie, przodował swego czasu w tym Polsat) wyłączało się dźwięk. A i tak to co atakowało nasze oczy czasem nie można było "odzobaczyć".
My zresztą jako naród chyba lubimy reklamy. Albo jesteśmy po prostu mało asertywni, że nie potrafimy powiedzieć "NIE".
|
https://krakow.wyborcza.pl/krakow/7,44425,24700494,tak-moglaby-wygladac-zakopianka-bez-szpecacych-billboardow.html |
Serio, czy to zawsze tak musi wyglądać? Byłem w kilku krajach i nie pamiętam, żeby np. w Austrii czy Czechach było tak (przepraszam) najebane reklam aż do porzygu.
Podczas eksploracji pierwszych stron internetowych (jeszcze w kafejkach) reklamy chyba były, choć teraz w sumie nie pamiętam dokładnie. Ale na pewno występowały one w postaci pasków na dole/górze/boku strony internetowej nie ingerując zbytnio w obraz wyświetlany na (i tak małym wówczas) monitorze. Dopiero wyskakujące pop-upy oraz reklamy generujące się w ułamku sekundy, podczas gdy strona ładowała się z dobrą minutę sprawiły, że irytacja przekształciła się we frustrację lub niekiedy wściekłość (kiedy pop-up blokujący widok "przeskoczył" przy próbie zamknięcia i lądowało się na stronie reklamodawcy).
|
https://www.telepolis.pl/tech/aplikacje/chrome-reklamy-adblock-blokowanie-manifestv3 |
Prawdziwymi zbawcami okazały się wszelkiej maści nakładki na przeglądarki, które blokowały niechciane reklamy. Chyba najpopularniejszy widać na powyższym zdjęciu - czasem zaglądam do jego "statystyk" i np. na tą chwilę ilość zablokowanych elementów idzie w 5-cyfrową liczbę.
A to tylko jedna z kilku przeglądarek na jednym z kilku urządzeń (komputery stacjonarne/laptopy/komórka), gdzie mam poinstalowane blokery reklam.
To tak jakbyście wyjechali na Mazury na miesiąc i nie ugryzłby Was w tym czasie żaden komar/kleszcz/osa czy meszka. Albo pojechali w tzw. wysokim sezonie np. do Władysławowa lub Zakopanego (pobrano 20 złotych z konta... cholera!) i nie natrafilibyście na żaden straganik z "pamiątkami" - czy raczej stertą badziewia rodem z Aliexpres (będąc dorosłym i tak się wyrabia na to naturalną "odporność" ale będąc rodzicem nienawidzę znów tego z całego serca), żadnego nagabywacza, misia, naganiacza na płatny parking, etc.
Raj, no po prostu raj. Swoją drogą mam kilka miejscówek, gdzie to wszystko jest (może poza brakiem komarów, ale i tak uważam, że są tam ich śladowe ilości), niestety właśnie na kolejny dłuższy urlop muszę czekać do lutego.
Oczywiście niektóre strony wyłapywały blokady i kazały wybierać: albo zezwolę na reklamy albo nie będę miał dostępu do treści. W przeważającej większości to tego typu portale, bez których obejdę się bez odrobiny żalu czy smutku.
Och, no czuję, że sumienie mi dryga. A nie, to jednak komórka, którą wyciszyłem. Nie na tej stronie, to poszukamy gdzie indziej. Zresztą to nie było coś co mnie żywotnie interesuje. Częstym błędem jest, że uznajemy, że nie poradzimy sobie bez danej strony więc ulegamy szantażowi. Jeśli chwilę poszukać to na znajdzie się alternatywę, która nie będzie próbowała grać na nerwach.
Owszem, czasami zdarzają się wyjątki, gdzie ciężko znaleźć alternatywę. Jak np. YouTube.
|
https://obrazkowo.pl/348ac7f9f1ea49d652b881b4ed687b97/A-mimo-to-reklam-jest-coraz-wi%C4%99cej |
Mógłbym albo zezwolić na reklamy albo wykupić konto Premium. Ale po co skoro mogę zainstalować inną przeglądarkę, nie "mainstreamową" jak Firefox czy Chrome tylko taką, gdzie pomimo blokad reklam YT działa?
No i teraz pewnie dostanę po głowie, bo blokując reklamy pozbawiam Twórców zarobku, etc. Owszem, ale tych Twórców, których działalność doceniam wspieram zazwyczaj bezpośrednio np na Patronite. Albo kupuję ich CD jeśli mowa o muzykach. Nie poczuwam się do "zrzucania" się na wszystkich poprzez marnowanie mojego czasu przez oglądanie durnych klipów reklamowych. To tak jakbym w restauracji zapłacił za posiłek, dał napiwek a idąc się wysikać musiał jeszcze zapłacić babci klozetowej. No i zapłacił za parkowanie. A co! Jak doić frajera to na każdym kroku.
Swoją drogą głupota i "agresywność" reklam nieraz poraża. Ja wiem, że kierowana jest ona do mas, a masy z definicji są ciemne, poza tym aby sprzedać jakiś produkt, który konkuruje z XX innymi to faktycznie trzeba wymyśleć niezłego mózgotrzepa. Ach, no i reklamy produktów medycznych/suplementów (tu z góry przepraszam, bo faktycznie zdaję sobie sprawę, że zaniżam poziom ale w sumie dziś wolno). Serio, też tak to "widzę":
|
https://obrazkowo.pl/9e882959878fa78d5e54ab28d02b7a6a/Za-ka%C5%BCdym-razem-kiedy-chc%C4%99-co%C5%9B-kupi%C4%87-online |
No i teraz dochodzimy do punktu głównego.
Reklamy to kasa dla osób/firm, które na swoich stronach je udostępniają. Oczywiście to rozumiem. Ale nie popieram. Generalnie wszystkie strony, z których korzystałem działały na zasadzie: oglądasz w reklamy (lub w nie też klikniesz) to generujesz jakiś tam pieniądz dla portalu, na którym te reklamy drażnią użytkownika.
Ale są też strony, których główne źródło finansowania polega na pobieraniu prowizji od sprzedawanych towarów. Czyli wystawiamy np. komplet garnków za 150 złotych, kupujący płaci 150, sprzedający otrzymuje np. 135 złotych bo 15 złotych zainkasował portal aukcyjny za umożliwienie przeprowadzenie transakcji. Wiadomo koszty serwerów, informatyków, jachtu dla prezesa spółki... Problem? Ja nie widzę żadnego. W końcu tak działają np. umowy komisowe, między Domami Aukcyjnymi a kolekcjonerami. Jak się sprzedaje pietruszkę na straganie to też trzeba zapłacić np. właścicielowi placu, na którym nasz straganik sobie rozłożyliśmy.
Ale tu całe na białe wchodzi Alledrogo Allegro. Bo nagle okazuje się, że kupowanie i napędzanie zysku to za mało.
Och, no tak, teraz, żeby obejrzeć cały asortyment, z którego możliwe, że coś kupię i tym samym sprzedający ZAPŁACI prowizję temu portalowi muszę wyrazić zgodę na oglądanie rzeczy, które mnie NIE interesują.
Tak jakby do tej pory wszystko przebiegało ładnie a reklam nie było.
|
https://obrazkowo.pl/9e882959878fa78d5e54ab28d02b7a6a/Za-ka%C5%BCdym-razem-kiedy-chc%C4%99-co%C5%9B-kupi%C4%87-online |
No ale widać, że chyba tryliony pasków z przecenami czy bestsellerami nie działają już tak jak kiedyś, więc trzeba podbić stawkę. Ok, niech będzie, wyłączyłem adblocka. No i co? Psińco.
No i gdzie te oferty? 3 strony to raczej za mało. Tyle było zanim zezwoliłem na reklamy. Czyli nie dość, że oglądasz reklamy to jeszcze masz ograniczony podgląd w tematyce, która Cię interesuje. Taki trochę russki mir. Zabierzemy ci trochę wolności ale za to będziesz płacił większe podatki.
Czy to sprawi, że zacznę oglądać reklamy? No nie. Czy przestanę też korzystać z allegro? Też nie. Póki co wystarczy inna przeglądarka.
Ale przez te wszystkie zagrywki powoli człowiekowi się zbiera. Na rzyganie. Reklamami oczywiście.