czwartek, 26 listopada 2020

Półtoraki z mojej szafki #3 + przemyślenia

 


Jak śpiewa Kuba Sienkiewicz "zapuściłem się to zdrowo cały luksus polega na tym...". To fakt bezsprzeczny. Częściowo jest to spowodowane moim drugim "dzieckiem", które staram się, żeby powoli miało ręce i nogi. No ale dość marudzenia.

Urodziny blogowe minęły już dawno bo ponad miesiąc temu. Jednak daty nie są aż tak istotne. Ale jak zobaczyłem, że pyknęło ponad 10 000 wyświetleń a sam popełniłem równo 50 wpisów to wzięło mnie na nostalgię. Wychodzi średnio tak jeden wpis co 8 dni. W sumie nieźle zważywszy na objętość niektórych, zaś inne to totalny 'spontan'. Przez ten ponad rok otrzymałem trochę komentarzy (prócz jednego nawiedzonego "sprzedawcy cudawianków" miłe i zachęcające, kilka maili oraz wiadomości pw na TPZN. Czyli ktoś to jednak czyta i (juhu!) nawet mu się podoba. Nie próbuję wychodzić tu na guru od półtoraków bo jak ktoś mnie zapyta czyje są haki w półtorakach z lat 1614-1618 to nadal nic nie odpowiem. Ale widzę co dzieje się na ryku i to będę komentował. Czy to się jakimś handlarzynom z allegro podoba czy nie. Ci co nie robią z igły widły i nie próbują wcisnąć miecza tam gdzie go nie ma  mogą spać spokojnie ;) No dość tego, nie siejmy fermentu. Skupmy się na monetach...

Wyjąłem całą moją kolekcję półtoraków. Zrobiło się tego kilka palet (po 2-3 krotnym przebraniu tego co "niepotrzebne"). Skąd to się wszystko wzięło? Ile pieniędzy, czasu, pracy człowiek potrafi wpakować w hobby? Tylko czy to jest jeszcze hobby czy już... co? Nałóg? Nie mówię, że nie. 

Dlaczego półtoraki? Odpowiedź w sumie jest prosta. Bo są tanie, popularne a to z kolei sprawia, że nie są fałszowane jak inne monety Polski Królewskiej. Dla wielu osób zaczynających swą przygodę z PK to spory atut. Oczywiście jest kilka nominałów, które spełniają te kryteria. Jednak o ile mi wiadomo NIE są one nowym nominałem powstałym aby sprostać wymogom rynkowym oraz mającym zabezpieczyć ekonomicznie kraj (w pewnym sensie). To, że na dobrą sprawę półtoraki są naśladownictwem niemieckich groszy nie robi mi różnicy. Tym bardziej to je wyróżnia na tle pozostałych nominałów. Właśnie obecnością jabłka królewskiego i tym samym brakiem popiersia władcy, które występowało na nominałach od grosza włącznie (pominąwszy przejście w 1607 z groszy portretowych na te wzorowane na monetach Zygmunta I Starego). Oczywiście nie ukrywam, ze lubię sobie popatrzeć na królewską facjatę. Czasem jest pięknie dopracowana, nieraz zaś można się zastanawiać jak rzemieślnik, który stworzył punce/stemple do tych monet zachował ręce po tym jak król obejrzał się na monetach. Czuć w tym majestat władcy, czego - powiem szczerze - ciut brakuje mi w półtorakach. W 1614 sytuację ratuje orzeł, który całymi 12-13 milimetrami wypełnia większość awersu...


By jeszcze tego samego roku zostać zredukowanym do 4-5 milimetrów:
Jednak co by nie mówić nominał ten ma jeszcze jedną, niezaprzeczalną zaletę. 

"Nienotowalność" :) 

Pomijany, wymieniany "z konieczności" w ostatnich latach złapał wiatr w żagle. 2 katalogi drukowane poświęcone tylko temu nominałowi - jeden ukraiński, drugi polski. Monstrualny wątek na TPZN. Blog niżej podpisanego, który (ledwo) 5 lat temu zaczął swoją przygodę z tym nominałem i (na szczęście) z wspomnianym forum... coś się ruszyło. Okazało się, że jakieś 12 stron w katalogu Kopickiego z 2007 roku to wierzchołek góry. Może nie tak imponującej jak masywy ortów czy talarów ale mimo wszystko mających swoich wielbicieli i fanatyków. Z drugiej strony... coraz ciężej coś wyłapać dla siebie. No ale jak się trochę nazbierało to nic dziwnego, że kolejne aukcje ogląda się z pewnym dystansem. 

Satysfakcja z czasem przygasła ale nadal otwierając katalog półtoraków mogę bez problemu znaleźć m.in. stronę gdzie 3 zdjęcia to moje monety, bo wcześniej nie udało się zdobyć ich fotografii. 
Jeden z moich rodzynków - ma się swoje ulubione monety, moja to właśnie ta:

Już był tu prezentowany pod innym tytułem niż "Półtoraki z mojej szafki" więc nie on jest dzisiejszym gościem. Takie monety trafiają się raz na kilka lat. Ot zwykły "krakus" z 1617... czy też może 1618? W międzyczasie widziałem na aukcjach kilka 1611, kilka 1620 z Wilna, kilkanaście jeśli nie kilkadziesiąt 1619 też litewskich. Może już -naście półtoraków bez daty, jedną sztukę z pełną datą nad krzyżem z 1614, dwa SIGIS III z 1616, etc... i ani jednej tego typu monety. 
Oczywiście miałem szczęście, że w odpowiednim czasie zajrzałem na odpowiedni portal... Mimo wszystko radość z obcowania z monetami, których wiek to lekko licząc to jakieś 18-20 ludzkich pokoleń daje do myślenia. Jakoś uchowały się do naszych czasów, podczas gdy historia nie rozpieszczała naszych przodków. Wczoraj śledząc pewien wątek dyskusyjny na TPZN zrobiło mi się smutno. W USA mają maszynę do bicia monet, która funkcjonuje od ponad 150 lat. Nasze złotówki (i grosze) bite są od 25 lat (denominacja to rok 1995) zaś monety funkcjonują z datą 1990, więc w teorii mają (dopiero!) 30 lat. Pytanie tylko ile razy zmieniły/zmodernizowały się automaty w mennicy. Tego niestety nie wiem. Coś fajnego byłoby mieć taką złotówkę, którą możemy zapłacić a została wybita maszyną pamiętającą czasy, gdy nasz prapradziadek zdawał do gimnazjum... 

Dobra rozmarzyłem się... obiecana monetka z ostatniego wpisu: czyli nienotowany (znów, hehe) półtorak i też 1617 z hakami:


Waga 1,58 grama. Stan zachowania jak widać - właściwie tylko dlatego go kupiłem. 

Legenda jak widać:

SIGI·3·D·G·[3] REX PMDL  

*MONE·NO·{SAS}·RE·POL· /HAKI/*  

O ile w katalogu Nieczytajły legendę rewersu da się przypisać do pozycji nr 30 to awers już jest nienotowany. I nawet nie staram się rozgryźć czy po obu stronach X to kropki nabite przez mincerza czy po prostu "paprochy" jak te, które dostały się między PMD... 
Ot - pułapka na twórców bazujących na interpunkcji w takich monetach. Miało być jak w katalogu Dutkowskiego w PN - tam też m.in. spory jest nacisk na interpunkcję - a tu po prostu nie wyszło. Miksy awersu i rewersu wyskakują co chwilę. Gdyby wydali 2 wydanie w 2021 to pewnie katalog byłby 2x grubszy od "nowych" odmian interpunkcyjnych. 

Pomijając legendę jeden z ładniej wybitych i równo wyciętych "krakusków". Kupiony "na podmianę" ale podmiany nie będzie bo za bardzo mi się spodobał a od mającego być podmienianym różni się jeszcze jednym elementem:

W niektórych przypadkach siódemka jest "pochylona" na tyle, że przypomina jedynkę. Albo też trójkąt bez podstawy jak było zapisane u Adama. W sumie pierdółka bo w 1616 "pochylone" szóstki występowały co chwilę ale występuje to już u Kopickiego w 2007 więc narazie niech będzie ;) 

Do zobaczenia (mam nadzieję szybciej niż poprzednio).

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Komety...

Idzie luty, podkuj... no nic się nie rymuje z portfelem, kontem, kasą, mamoną, wypłatą...  Może coś takiego: w lutym są często niezłe aukcje...